Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/59

Ta strona została przepisana.

w kraju lub w armji, tajemnie lub w jasny dzień, czynami pogrzebanemi pod falą tego huraganu, tak samo jak za Cesarstwa zapomnieni ranni krzyczeli: Niech żyje Cesarz! zanim skonali. Te wzniosłe rysy właściwe są Francji. Ksiądz Brossette uszanował to niewinne przekonanie. Starzec przywiązał się ślepo do księdza za te jego słowa: „Prawdziwa republika jest w Ewangelji“. I stary republikanin nosił krzyż, i wdziewał szatę pół-czarną pół-czerwoną, i był godny, poważny w kościele, i żył z potrójnych funkcji w jakie go przystroił ksiądz Brossette, który silił się dać temu dzielnemu człowiekowi nie tyle wprawdzie aby mógł żyć, ale aby mógł nie umrzeć z głodu.
Ten starzec, Arystydes wioskowy, mówił mało, jak wszystkie szlachetne ofiary, które się zawijają w płaszcz rezygnacji: ale nigdy nie omieszkał potępić złego: to też chłopi bali się go tak, jak złodziej boi się policji. Nie zachodził ani sześć razy do roku pod Wiechę, mimo że go tam podejmowano zawsze. Starzec przeklinał twardość bogaczy, egoizm ich oburzał go, i ta struna wiązała go zawsze z chłopami. To też Powiadano: „Stary Niseron nie lubi bogaczy, on jest nasz!“
Jako wieniec obywatelski, piękne to życie zyskało w całej dolinie te słowa: „Zacny ojciec Niseron! niema na świecie uczciwszego człowieka!“ Często brany za arbitra w sporach, był on wcieleniem wioskowego patryarchy.
Starzec ten, bardzo schludny mimo swego ubóstwa, nosił zawsze krótkie spodnie, grube pończochy,