Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/62

Ta strona została przepisana.

Wiechę, z obawy aby tam nie zostawić trzech su. Pozbawiony władzy, stracił poczęstunki w karczmie i krzyczał jak wszyscy głupcy na niewdzięczność. Wreszcie, na wzór prawie wszystkich chłopów ukąszonych przez biesa własności, w miarę przyrostu pracy, skąpił sobie pożywienia.
— Kuternoga za ostro jechał, powiadano zazdroszcząc mu pozycji: aby zakładać sad, powinienby czekać aż będzie panem.
Nieborak uprawił, użyźnił trzy morgi ziemi kupione od Rigou, ogród przy domu zaczynał przynosić, i oto obawiał się że go wywłaszczą! Ubrany tak jak Fourchon, on który niegdyś nosił strzeleckie trzewiki i kamasze, chodził w sabotach i obwiniał dziedziców z Aigues, że są przyczyną jego nędzy! Ta gryząca go troska dawała temu grubemu człeczynie o twarzy niegdyś roześmianej wyraz ponury i tępy; podobny był do chorego żartego trucizną albo chroniczną chorobą.
— Co panu, panie Kuternoga, czy panu ucięto język? spytał Tonsard, widząc że nieborak milczy, skoro mu opowiedziano bitwę, która się świeżo rozegrała.
— To byłaby szkoda, odparła Tonsardowa, nie ma się co skarżyć na akuszerkę która mu podcięła języczek, zrobiła ładną operację.
— Et, człowiekowi kołczeje język, od szukania sposobów jak zatkać gębę panu Rigou, odparł melancholijnie ów postarzały starzec.
— Ba! odparła stara Tonsardowa, ma pan ładną