Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/66

Ta strona została przepisana.

będący kowalem, pracował u kołodzieja o ile była praca, wynajmował się też na drogo płatne roboty. Mimo że posiadał około tysiąca ośmiuset franków umieszczonych u Gaubertina bez niczyjej wiedzy, żył jak nędzarz, mieszkał na strychu u swego pryncypała i chodził na kłoski w czasie żniw. W świątecznych spodniach miał zaszyte pokwitowanie Gaubertina, odnawiane co rok, rosnące o procent i o nowe oszczędności.
— Et, co mi to szkodzi, wykrzyknął Mikołaj w odpowiedzi na roztropną uwagę Godaina, skoro mam być żołnierzem, wolę raczej aby trociny w koszu wypiły moją krew odrazu, niż żebym ją miał dawać kropla po kropli... I oswobodzę okolicę od1 jednego z tych Arminaków, których bies na nas wypuścił...
I opowiedział rzekomy spisek uknuty przez Michauda przeciw niemu.
— Skądże chcesz, aby Francja brała żołnierzy?... rzekł poważnie siwy staruszek podnosząc się i stając przed Mikołajem w chwili głębokiego milczenia którem przyjęto tę straszliwą groźbę.
— Człowiek odsłuży swoje i wraca, rzekł Bonnebault podkręcając wąsika.
Widząc największych nicponiów okolicy w komplecie, stary Niseron potrząsnął głową i opuścił karczmę, zapłaciwszy pani Tonsard za wino. Kiedy staruszek przestąpił próg, odruch zadowolenia jaki przejawił się w tej pijackiej kompanji powiedziałby każdemu, że ci ludzie uwolnili się od żywego obrazu swego sumienia.
— I cóż, co ty powiadasz na to wszystko... He!