Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/67

Ta strona została przepisana.

Kuterbucie?... spytał Vaudoyer, który wszedł w tej chwili, i któremu Tonsardowa opowiedziała zamach Vatela.
Kuternoga, którego prawie wszyscy wołali tym przydomkiem, strzelił językiem o podniebienie, stawiając szklankę na stole.
— Vatel wlazł w Szkodę, odparł. Na miejscu matusi, posiniaczyłbym sobie żebra, położyłbym się do łóżka, rozchorowałbym się i pozwałbym Tapicera i jego strażnika o dwadzieścia talarów odszkodowania; pan Sarcus przyznałby je wam...
— W każdym razie Tapicer dałby je, aby uniknąć hałasu, rzekł Godain.
Vaudoyer, dawny połowy, człowiek liczący pięć stóp sześć cali wzrostu, z twarzą pooraną od ospy i zapadłą jak u dziadka do orzechów, zachowywał pełne wątpliwości milczenie.
— No i cóż, spytał Tonsard znęcony nadzieją sześćdziesięciu franków, co ci się niepodoba, ty niedorajdo? Potłuczono mi matkę za dwadzieścia talarów, trzeba to wyzyskać. Narobimy hałasu za trzysta franków, a pan Gourdon zgodzi się oznajmić w Aigues, że matka ma zwichnięte biodro...
— I zwichnęłoby się jej... dodała karczmarka, to się robi w Paryżu.
— Za dobrze znam sądy, aby wierzyć, że rzeczy poszłyby wam po myśli, rzekł wreszcie Voudoyer, który często asystował sądownikom i brygadjerowi Soudry. Jeszcze w Soulanges toby i poszło, Soudry zastępuje tam rząd i nie jest zanadto życzliwy Tapicero-