Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/75

Ta strona została przepisana.

ładnej służącej pana Rigou, odziedziczył po ojcu fach strzyżenia żywopłotów, szpalerów wraz z innemi jego przymiotami. Chodząc po domach, gadał tam z państwem i służbą, i gromadził zasób myśli, które czyniły go luminarzem i doradcą rodziny. W istocie, zobaczymy zaraz, iż, podbierając się do służącej pana Rigou, Jan usprawiedliwił reputację swego sprytu.
— No i cóż, co powiesz, proroku? rzekł karczmarz do syna.
— Powiem, że wy idziecie na rękę ciarachom, odparł Jan. Nastraszyć Tapicera, aby utrzymać się przy swoich prawach, dobra! ale wykurzyć ich z okolicy i zmuszać do szprzedaży Aigues, tak jak chciałyby łyki z miasteczka, to głupie. Jeśli pomożecie podzielić wielkie własności, skądże weźniemy majątków do wystawienia na sprzedaż przy najbliższej rewolucji?... Dostalibyście wówczas ziemię za nic, tak jak dostał Rigou; ale jeśli je wepchacie w paszczę łykom, wyplują je wam chudsze, droższe, będziecie pracowali dla nich, jak wszyscy którzy pracują dla starego Rigou. Patrzcie na Kuternogę...
Apostrofa ta otwierała zbyt głębokie perspektywy aby ją mogli zrozumieć pijani ludzie, którzy wszyscy, wyjąwszy Kuternogę, zbierali pieniądze na udział w rozdrapaniu Aigues. Toteż, pozwolono gadać Janowi, prowadząc dalej, jak w Izbie, postronne rozmowy.
— Tak, tak, czekajcie, będziecie parobkami u Rigou! wykrzyknął Fourchon, który jeden zrozumiał wnuka.