Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/92

Ta strona została przepisana.

rych pionki żyły, jeźdźcy jeździli konno, błazny jak Fourchon paplali, feudalne wieże błyszczały w słońcu, a królowa dawała chytrze szach królowi! Codziennie, wstając, widział z okna wyniosłe dachy Aigues, kominy, wspaniałe bramy, i powiadał sobie: „Wszystko to upadnie! wysuszę te strumienie, wyrąbię te gaiki“. Miał wreszcie swoją wielką i małą ofiarę. Obmyślając ruinę zamku, renegat pochlebiał sobie, że zabije księdza Brossette ukłuciami szpilek.
Aby dokończyć obrazu tego ex-mnicha, wystarczy powiedzieć, iż chodził na mszę, żałując że żołna jego żyje i objawiając chęć pojednania się z Kościołem skoro tylko owdowieje. Kłaniał się z szacunkiem księdzu Brossette, kiedy go spotkał, i mówił doń łagodnie nie unosząc się nigdy. Wogóle, wszyscy ludzie, którzy należą do Kościoła lub wyszli z Kościoła, mają cierpliwość owadów: zawdzięczają ją obowiązkowi zachowania decorum, wychowaniu którego od dwudziestu lat zbywa olbrzymiej większości Francuzów, nawet tym, którzy się uważają za dobrze wychowanych. Wszyscy członkowie Konwentu, których Rewolucja wydobyła z klasztorów i którzy weszli w politykę, okazali swoim chłodem i umiarkowaniem wyższość jaką dyscyplina kościelna daje wszystkim dzieciom Kościoła, nawet tym które go opuściły.
Oświecony od roku 1792 sprawą testamentu, Gaubertin mógł był zgłębić chytrość, jaką kryła żółciowa twarz tego zręcznego obłudnika: toteż uczynił zeń swego kuma, uwielbiając wspólnie z nim ołtarz złotego Cielca. W chwili założenia banku Leclercq‘a pora-