Strona:PL Balzac - Cierpienia wynalazcy.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

na tronie, zaczęła, zrazu półgłosem, dowcipną rozmowę, do której przyłączyło się kilku dawnych przyjaciół oraz większość kobiet, tworzących niby jej dwór. Niebawem hrabina sprowadziła Lucjana, który stał się bohaterem całego koła, na rozmowę o życiu paryskiem. Poeta nakreślił z nieopisaną werwą jego obraz, przeplatając go anegdotkami o sławnych ludziach, których to smakołyków mieszkańcy prowincji są tak szczególnie łakomi. Podziwiano dowcip i inteligencję dandysa, jak wprzódy podziwiano jego urodę. Hrabina Sykstusowa tak pieczołowicie przedłużała swój tryumf, grała na Lucjanie jak kobieta zachwycona swym instrumentem, podawała mu piłkę rozmowy tak zręcznie, żebrała dlań uznania zapomocą tak kompromitujących spojrzeń, że wiele kobiet zaczęło się dopatrywać w tem przypadkowem spotkaniu Luizy i Lucjana głębokiej miłości, która padła ofiarą jakiegoś nieporozumienia. Może jakieś chwilowe zwady spowodowały to niewczesne małżeństwo z Châteletem, przeciw któremu obecnie buntuje się dawne uczucie.
— A zatem, rzekła Luiza półgłosem, podnosząc się z kanapy o pierwszej po północy, do pojutrza, a proszę bądź pan punktualny.
Pożegnała Lucjana lekkiem ale nader przyjacielskiem skinieniem i poszła szepnąć parę słów Sykstusowi, który szukał kapelusza.
— Jeżeli to, co mi pani du Châtelet powiedziała przed chwilą, jest prawdą, drogi Lucjanie, licz na mnie, rzekł prefekt puszczając się w pościg za żoną, która zabierała się do odejścia nie oglądając się nań, jak w Paryżu. Od dziś wieczora, szwagier twój może być pewny swego bezpieczeństwa.
— Należało mi się to od pana hrabiego, rzekł Lucjan z uśmiechem.
— Wszystko spaliło tedy na panewce!... rzekł Cointet do ucha Petit-Claudowi, który, jak on, był świadkiem tego pożegnania.
Petit-Claud, oszołomiony powodzeniem Lucjana, zdumiony fajerwerkami jego dowcipu i jego urokiem, spoglądał na Franciszkę