— Och! to co rozumiem pod tamtym światem, to przyszłe przeobrażenie w zwierzę lub roślinę...
— Cierpisz na jaką nieuleczalną chorobę?
— Tak, ojcze.
— Aha, doszliśmy wreszcie do kłębka, rzekł ksiądz; a jakąż?
— Ubóstwo.
Ksiądz spojrzał na Lucjana i rzekł z nieskończonym wdziękiem oraz z uśmiechem niemal ironicznym:
— Diament nie zna swej wartości.
— Jeden chyba ksiądz zdolny jest głaskać miłemi słówkami biedaka który ma umrzeć!... krzyknął Lucjan.
— Nie umrzesz! rzekł Hiszpan z powagą w głosie.
— Słyszałem, odparł Lucjan, iż ograbia się ludzi na gościńcu, nie wiedziałem że się ich wzbogaca.
— Dowiesz się, rzekł ksiądz, przyjrzawszy się czy odległość w jakiej znajdował się pojazd pozwoli im przejść jeszcze kilka kroków. Posłuchaj, rzekł ksiądz żując cygaro, ubóstwo to nie jest dostateczna racja aby umrzeć. Trzeba mi sekretarza, mój umarł właśnie w Barcelonie. Znajduję się w tem samem położeniu, w jakiem był baron de Goërtz, słynny minister Karola XII-go, który przybył bez sekretarza do pewnego miasteczka, jadąc do Szwecji, jak ja do Paryża. Baron spotkał syna złotnika, chłopca uderzającego pięknością, mimo iż z pewnością nie mogła się równać z twoją. Baron de Goërtz odgadł w młodym człowieku inteligencję, jak ja widzę poezję na twem czole; wziął go do kolaski, jak ja ciebie; i, z tego chłopca skazanego na to by oksydować nakrycia i fabrykować klejnoty w miasteczku, uczynił swego faworyta, jak ty będziesz moim. Przybywszy do Sztockholmu, baron instaluje chłopca i zarzuca go pracą. Młody sekretarz trawi noce na pisaniu; jak wszyscy wielcy pracownicy, nabiera nałogu: zaczyna żuć papier. Śliczny chłoptaś zaczyna od papieru białego, ale przyzwyczaja się i przechodzi do papieru zapisanego, który mu się zdaje smakowitszy. Nie palono jeszcze wówczas tak jak dziś. Wreszcie, sekretarzyna dochodzi, z jed-
Strona:PL Balzac - Cierpienia wynalazcy.djvu/165
Ta strona została uwierzytelniona.