Strona:PL Balzac - Cierpienia wynalazcy.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ba! jakże nie miałem wyjść? oto co Lucjan pisał.
Dawid oddał Petit-Claudowi list Cérizeta; adwokat wziął go, przeczytał, obejrzał, obmacał, i zaczął rozmawiać o interesach mnąc list jakby przez roztargnienie i chowając go do kieszeni. Następnie, adwokat wziął Dawida pod rękę i wyszedł z nim, w czasie bowiem tej rozmowy przyniesiono dozorcy nakaz zwolnienia, wystawiony przez komornika.
Znalazłszy się w domu, Dawid miał uczucie że jest w niebie; płakał jak dziecko ściskając Lucusia i widząc się w swej sypialni po dwudziestu dniach uwięzienia, którego ostatnie godziny były, w duchu pojęć prowincji, hańbiące. Kolb i Maryna zjawili się z powrotem. Maryna dowiedziała się w Houmeau, że widziano Lucjana idącego drogą do Paryża, za Marsac. Strój dandysa zwrócił uwagę wieśniaków spieszących na targ. Puściwszy się konno gościńcem, Kolb dowiedział się wreszcie w Mansle, że Lucjan (którego poznał pan Marron) przejechał tamtędy w kolasce pocztowej.
— Cóż wam mówiłem? wykrzyknął Petit-Claud. To nie poeta, ten chłopak, to chodzący romans.
— Pocztowej! rzekła Ewa, gdzież on znów mógł jechać?
— Teraz, rzekł Petit-Claud do Dawida, chodźmy do Cointetów, oczekują pana.
— Ach! panie, wykrzyknęła piękna pani Séchard, proszę, broń pan dobrze naszych interesów, masz całą naszą przyszłość w rękach.
— Czy chce pani, rzekł Petit-Claud, aby konferencja odbyła się u państwa? Zatem zostawiam pani Dawida. Ci panowie przybędą tu dziś wieczór; przekonacie się czy umiem bronić waszych interesów.
— Och! bardzo będę panu wdzięczna, rzekła Ewa.
— A zatem, rzekł Petit-Claud, dziś wieczór, tutaj, koło siódmej.
— Dziękuję, rzekła Ewa ze spojrzeniem i akcentem, które dowiodły Petit-Claudowi jakie postępy czynił w zaufaniu klientki.
— Nie lękajcie się o nic! widzicie, miałem słuszność, dodał. Brat pani jest o trzydzieści mil od samobójstwa. Wreszcie może