Strona:PL Balzac - Cierpienia wynalazcy.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

Można zrozumieć teraz, czemu Cérizet tak wolno się posuwał ze składaniem kalendarza.
Na wiadomość że Cointetowie umyślili podciąć jej biedną spekulacyjkę, na Ewę padł postrach; chciała widzieć dowód przywiązania w zwierzeniu jakiego Cérizet udzielił jej dość obłudnie, zapowiadając grożącą konkurencję; ale niebawem spostrzegła u swego jedynego pracownika oznaki ciekawości zbyt żywej, aby ją można było przypisać wyłącznie jego wiekowi.
— Cérizet, rzekła doń pewnego dnia, stajesz w progu, i czekasz na pana Séchard gdy idzie na górę, aby zobaczyć co ukrywa, kiedy wychodzi z pracowni aby przetapiać rulony, zaglądasz w dziedziniec zamiast kończyć składanie kalendarza. Wszystko to nie jest ładnie, zwłaszcza gdy widzisz, że ja, żona, szanuję jego tajemnice i zadaję sobie tyle trudu na to, aby mu zostawić swobodę w jego pracy. Gdybyś nie zmarnował tyle czasu, kalendarz byłby skończony, Kolb mógłby go już sprzedawać i bracia Cointet nie zrobiliby nam wielkiej krzywdy.
— Ech, proszę pani, przy dwóch frankach które zarabiam tutaj, czy pani myśli że to nie dość jeśli naskładam za pięć franków dziennie? Toć gdybym nie miał wieczór korekty dla braci Cointet, mógłbym się ślicznie żywić trocinami.
— Wcześnie zaczynasz być niewdzięczny, zajdziesz daleko, odparła Ewa, ugodzona w serce nietyle wymówką Cérizeta, ile zuchwalstwem jego tonu, postawą pełną pogróżek i napastliwem spojrzeniem.
— Ale z pewnością nie z babą za pryncypała, wówczas bowiem miesiąc rzadko ma trzydzieści dni.
Dotknięta w godności kobiety, Ewa obrzuciła Cérizeta piorunującem spojrzeniem i wróciła do siebie. Kiedy Dawid zeszedł na obiad, rzekła:
— Czy ty jesteś pewny, mój drogi, tego urwisa Cérizet?
— Cérizet? odparł. Ech, toć to mój pupil, ja go uczyłem, był