Strona:PL Balzac - Cierpienia wynalazcy.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

była grą ułożoną między braćmi. Wielki Cointet zręcznie wyzyskiwał pozorną rubaszność brata, posługiwał się Janem jak maczugą. Jan brał na siebie twarde słowa, egzekucje, przed któremi wzdragała się łagodność Bonifacego. Jan miał wydział gniewów, unosił się, wyrzucał z siebie propozycje nie do przyjęcia, dzięki którym poprawki brata wydawały się tem umiarkowańsze; w ten sposób, wcześniej czy później, zawsze dochodzili celu.
Ewa, z przenikliwością właściwą kobietom, rychło odgadła charaktery braci; toteż, wobec tak niebezpiecznych przeciwników, miała się na ostrożności. Dawid, uprzedzony już przez żonę, słuchał, z roztargnioną miną, propozycyj wrogów.
— Porozumiejcie się panowie z żoną, rzekł, opuszczając gabinet aby wrócić do małego laboratorjum; lepiej zna drukarnię odemnie samego. Ja zajmuję się sprawą, która będzie zyskowniejsza niż ten mizerny zakład, i przy pomocy której powetuję sobie to co stracę na panach...
— Jakże to? rzekł gruby Cointet ze śmiechem.
Ewa spojrzała na męża, aby mu zalecić ostrożność.
— Będziecie mymi podatnikami, wy i wszyscy konsumenci papieru, odparł Dawid.
— Nad czem pan tedy pracuje? spytał Benedykt Bonifacy Cointet.
Skoro Bonifacy, słodkim i obleśnym tonem rzucił to pytanie, Ewa znów spojrzała na męża, upominając aby nie odpowiadał lub też zbył ich byle czem.
— Szukam fabrykacji papieru o pięćdziesiąt procent tańszego od ceny dzisiejszej...
I odszedł, nie zauważywszy spojrzenia które wymienili bracia jakgdyby mówiąc: „Ten człowiek musi być wynalazcą: nie można mieć takiego karku i siedzieć bezczynnie! — Wyzyskajmy go! mówił Bonifacy. — Ale jak?“ mówił Jan.
— Dawid postępuje z panami jak ze mną, rzekła pani Sé-