rów[1], który jest w stosunkach z całym światem, rachunki zwrotne zaś opłacają lożą we włoskiej operze, powóz i tualety baronowej de Nucingen[2]. Owo porto jest nadużyciem tem okropniejszem, że bankierzy załatwiają dziesięć podobnych spraw w dziesięciu wierszach listu. Rzecz dziwna! państwo ma swój udział w tej premji wydzielanej nieszczęściu, a skarb tuczy się niejako katastrofami handlowemi. Co się tyczy banku, rzuca on dłużnikowi, z wyżyny swych kantorów, to pełne rozsądku słowo: „Dlaczego nie wypłacił się pan w terminie?“ na które, nieszczęściem, nie można nic odpowiedzieć. Rachunek zwrotny tedy, to bajka pełna straszliwych urojeń, wobec której dłużnicy, zastanowiwszy się nad tą pouczającą stronnicą, będą odtąd doświadczali zbawczej grozy.
4-go maja, Métivier otrzymał od braci Cointet rachunek zwrotny, wraz ze zleceniem podjęcia w Paryżu wszelkich kroków przeciw panu Lucjanowi Chardon, mieniącemu się de Rubempré.
Za kilka dni, Ewa otrzymała, jako odpowiedź na list do pana Métivier następujące wyjaśnienie, które uspokoiło ją zupełnie.
„Otrzymałem w prawidłowym czasie pańskie szacowne pismo z 5-go b. m. Zrozumiałem, z pańskich wyjaśnień odnośnie do niezapłaconego akceptu z 30 u. m., że wygodziłeś pan szwagrowi, panu de Rubempré. Młody ten człowiek wydaje dość pieniędzy, zmusić go tedy do zapłaty znaczy wyświadczyć panu przysługę: jest on w sytuacji, pozwalającej mniemać iż nie dopuści do ostatecznych kroków. Gdyby szanowny szwagier nie zapłacił, odwołam się do rzetelności pańskiej starej firmy i pozostaję, jak zawsze,