na sumieniu!... a twój ojciec, Dawidzie, jest bardzo nielitościwy!... Cierpmy w milczeniu.
Dyskretne pukanie wstrzymało tkliwe słowo na ustach Dawida; ukazała się Maryna, ciągnąc przez pokój wielkiego i zwalistego Kolba.
— Proszę pani, rzekła, oboje, Kolb i ja, widzimy, że państwo są w ciężkim kłopocie; że zaś mamy, razem do kupy, tysiąc i sto franków oszczędności, pomyśleliśmy, że nie możnaby ich lepiej ulokować niż w rękach pani...
— Hum, hum, przytwierdził Kolb z zapałem.
— Kolb, wykrzyknął Dawid Séchard, nie rozstaniemy się nigdy! Zanieś tysiąc franków na rachunek do Cachana, adwokata, ale żądaj pokwitowania; zatrzymamy resztę. Kolb, niech żadna siła ludzka nie wydrze ci słowa o tem co ja robię, kiedy się wydalam z domu, o tem co mógłbyś widzieć że przynoszę z sobą. Kiedy cię poślę abyś nazbierał ziół, wiesz, niech żadne oko ludzkie cię nie ujrzy. Będą starali się, mój dobry Kolb, przekupić cię, ofiarując ci tysiące, może dziesiątki tysięcy, abyś...
— Szeby mi tafali miliony, nje biznąłpym ani slofa! Apo ja to nie snam co je rosgaz fojsgofy?
— Zatem, wiesz czego się trzymać, maszeruj i poproś pana Petit-Claud, aby był obecny przy wręczeniu gotówki panu Cachan.
— Tag, rzekł Alzatczyk, zbocifam zię gietyź pydź tozyć pogaty, szeby mu fykarbofac mortę, demu gauzybercie! Nie potopa mi się jeko wadzyata!
— To dobry człowiek, proszę pani, rzekła gruba Maryna; mocny jak wół, a łagodny jak baranek. Szczęśliwa kobieta, któraby go dostała za męża! Toć to on wpadł na tę myśl, aby tak umieścić nasze sazłuki! Zacne człeczysko! źle gada, ale dobrze myśli, i rozumiem go i tak. Wybieram się już iść pracować do obcych, żeby domu nic nie kosztować.
— Chciałoby się zostać bogatym bodaj po to aby nagrodzić tych dzielnych ludzi, rzekł Séchard spoglądając na żonę.
Strona:PL Balzac - Cierpienia wynalazcy.djvu/74
Ta strona została uwierzytelniona.