ostrzyła się wśród osób które mu już dawały pić małemi łykami cykutę. Zupełnie obcy salonowym manewrom, biedny poeta umiał tylko patrzeć na panią de Bargeton i głupio odpowiadać na głupie pytania, które mu zadawano. Nie znał nazwisk i tytułów większościści obecnych, nie wiedział jak się odzywać do kobiet prawiących brednie za które mu było wstyd. Czuł się zresztą odepchniętym o tysiąc mil od tych angulemskich bożyszcz, słysząc jak go nazywają to panem Chardon, to panem de Rubempré, podczas gdy między sobą wołają się Lolotą, Adrjanem, Astolfem, Lili, Fifi. Zmięszanie jego doszło do szczytu, kiedy, wziąwszy „Lili“ za imię męzkie, nazwał panem Lili brutalnego pana de Senonches. Nemrod przerwał Lucjanowi „panem Lulu?“, które przyprawiło panią de Bargeton o rumieniec po same białka.
— Trzeba być bardzo zaślepioną, aby wpuszczać tutaj i przedstawiać nam tego smarkacza! rzekł półgłosem.
— Pani margrabino, rzekła Zefiryna do pani de Pimentel pocichu, ale w ten sposób aby ją słyszano: czy nie znajduje pani wielkiego podobieństwa między panem Chardon a panem de Cante-Croix?
— Podobieństwo idealne, odparła z uśmiechem pani de Pimentel.
— Sława ma swoje uroki, do których wolno się przyznać, rzekła pani de Bargeton do margrabiny. Są kobiety, które pociąga wielkość, jak inne małość, dodała, spoglądając na Frania.
Zefiryna nie zrozumiała, konsul zdawał się jej bardzo wielki; ale margrabina przeszła na stronę Nais, podkreślając śmiechem przycinek.
— Panie drogi, pan jesteś bardzo szczęśliwy, rzekł do Lucjana pan de Pimentel, który, nazwawszy go wprzódy panem Chardon, poprawił się na de Rubempré; pan musi się nigdy nie nudzić.
— Czy pan szybko pracuje? spytała Lolota, tonem jakim się mówi do stolarza: „Czy długo trwa robota takiej skrzynki?“
Strona:PL Balzac - Dwaj poeci.djvu/102
Ta strona została uwierzytelniona.