ruchy zecera czerpiącego w stu pięćdziesięciu dwóch przegródkach, czytającego skrypt, odczytującego wiersz składu wsuwając międzylinię, wpadali na przyciśniętą ciężarami ryzę papieru, lub uderzali biodrem o kant ławki; wszystko ku wielkiej uciesze małp i niedźwiedzi. Nigdy nikt nie dotarł bez wypadku aż do dwóch klatek znajdujących się na końcu tej jaskini. Były to dwie nędzne budki wychodzące na dziedziniec, w których królowali z jednej strony prot, z drugiej pryncypał. W dziedzińcu, mury były wdzięcznie zdobne liśćmi wina, które, zważywszy reputację właściciela, posiadały sympatyczny koloryt lokalny. W głębi, opierając się o graniczny mur wznosiła się przybudówka, w nader opłakanym stanie, gdzie się moczyło i miesiło papier. Tam był ściek, gdzie się myło, przed i po użyciu, formy, lub, mówiąc pospolitym językiem, płyty z czcionkami; spływały z nich popłuczyny farby, które, zmięszane z pomyjami, budziły w przybyłych na targ wieśniakach podejrzenie, iż djabeł odbywa swoje ablucje w tym domu. Przybudówka podparta była z jednej strony kuchnią, z drugiej stosem drew. Pierwsze piętro, nad którem były już tylko dwie izdebki poddasza, składało się z trzech pokoi. Pierwszy, tak długi jak kurytarz, licząc w to i klatkę starych drewnianych schodów, miał od ulicy podłużne okno a od dziedzińca małe okrągłe okienko; służył zarazem za przedpokój i za jadalnię. Wybielony poprostu wapnem, pokój ten zwracał uwagę cyniczną prostotą kramarskiego skąpstwa. Brudnej posadzki nigdy nie myto; umeblowanie składało się z trzech lichych krzeseł, okrągłego stołu i kredensu ustawionego między dwojgiem drzwi wiodących do sypialni i do salonu; okna i drzwi były ciemne od brudu; czysty lub zadrukowany papier walał się po kątach; często, na pakach papieru spoczywały wiktuały, flaszki lub talerze z obiadu starca. Sypialnia, której okno — witraż oprawny w ołów — wychodziło na dziedziniec, obita była tanią i zmurszałą od starości materją. Było tam wielkie łóżko z kolumnami, zdobne kotarą z czerwonego perkalu, dwa wpół-zbutwiałe fotele, dwa orzechowe wyścielane krzesła, stary sekretarzyk i, na
Strona:PL Balzac - Dwaj poeci.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.