swoich tyczek, ciągle bowiem przebywał w winnicy, jak niegdyś w drukarni. Te niespodziewane trzydzieści tysięcy franków upajały go jeszcze bardziej niż sok winnej jagody, obracał je idealnie w palcach. Im mniej ta kwota mu się należała, tem bardziej pragnął ją zgarnąć. Toteż, party niepokojem, często przybiegał z Marsac do Angoulême. Wspinał się po spadzistościach skały na której rozsiadło się miasto, zachodził do drukarni, aby przyjrzeć się czy syn da sobie rady. Owóż, prasy były zawsze na swoich miejscach. Jedyny uczeń, w tradycyjnej czapce z papieru na głowie, czyścił gąbki. Stary niedźwiedź usłyszał skrzyp prasy jęczącej pod jakiemś zawiadomieniem o ślubie, poznawał stare czcionki, widział syna i prota, obu czytających w swych klatkach książkę, którą stary brał za korektę. Zjadłszy obiad z Dawidem, wracał do Marsac, przeżuwając swoje obawy. Skąpstwo ma, jak miłość, dar jasnowidzenia przyszłości, węszy ją, przenika. Zdala od hali drukarskiej, gdzie widok narzędzi rozmarzał starego przenosząc go w dnie w których zdobywał majątek, Séchard spostrzegał u syna niepokojące objawy bezczynności. Godło Braci Cointet przerażało go, widział jak przesłania firmę Séchard i syn. Słowem, starzec czuł powiew nieszczęścia. Przeczucie było słuszne: nieszczęście krążyło nad firmą Séchard. Ale skąpcy mają jakiegoś opiekuńczego boga. Przez zbieg nieprzewidzianych okoliczności, ów bóg miał strząsnąć do mieszka pijaczyny cenę lichwiarskiej sprzedaży. Oto, czemu drukarnia Séchard upadała, mimo elementów pomyślności: Obojętny wobec reakcji religijnej, jaką sprowadziła Restauracya dawnego rządu, ale równie obojętny dla liberalizmu, Dawid zachowywał, w kwestyach politycznych i religijnych, najszkodliwszą neutralność. Żył w epoce, kiedy prowincjonalni przemysłowcy musieli wyznawać jakieś przekonania aby mieć klientów, trzeba było wybierać między klientelą liberałów i rojalistów. Miłość, która zakwitła w sercu Dawida, jego naukowe upodobania, jego szlachetna natura, nie pozwoliły mu rozwinąć w sobie owej chciwości zysku, która tworzy prawdziwego kupca, i która objaśniłaby mu różnice dzielące przemysł prowin-
Strona:PL Balzac - Dwaj poeci.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.