w Angoulême. Śmierć zaskoczyła go pośród prac nad zyskownem odkryciem, którego poszukiwanie pochłonęło mu wiele lat. Chciał uleczyć wszelki rodzaj podagry. Podagra jest chorobą bogatych, bogaci zaś drogo opłacają zdrowie kiedy im go nie stanie. Toteż, aptekarz wybrał ten problem do rozwiązania, między wszystkimi jakie nastręczały się jego rozmyślaniom. Bujając pomiędzy wiedzą a empiryzmem, nieboszczyk Chardon zrozumiał, że jedynie wiedza może mu zapewnić fortunę: zagłębił się tedy w przyczyny choroby, i oparł leczenie na djecie dostosowanej do temperamentu. Umarł w czasie pobytu w Paryżu, gdzie starał się o aprobatę Akademji; w ten sposób stracił owoc swoich prac. W przewidywaniu lepszej doli, aptekarz nie szczędził niczego na wychowanie syna i córki, tak iż utrzymanie rodziny pochłaniało dochody. Tak więc, nietylko zostawił dzieci w nędzy, ale jeszcze, na ich nieszczęście, wychował je w nadziei świetnych losów, które zgasły ze śmiercią ojca.
Znakomity Desplein, który miał Chardona w swej opiece w ostatnich chwilach, mówił, iż, umierając, szalał z rozpaczy. Ambicja ta czerpała pobudkę w gwałtownej miłości, jaką ex-chirurg żywił dla swej żony, ostatniej latorośli domu de Rubempré, cudownie przezeń ocalonej od szafotu w r. 1793. Mimo iż młoda dziewczyna nie chciała zgodzić się na to kłamstwo, zyskał na czasie, oświadczając iż jest w ciąży. Stworzywszy sobie w ten sposób poniekąd prawa męża, ożenił się z nią, mimo zobopólnego ubóstwa. Dzieci, jak wszystkie dzieci miłości, otrzymały, za całe dziedzictwo, cudowną urodę matki, dar tak często zgubny, skoro mu towarzyszy nędza. Te tak żywo podzielane nadzieje, prace, rozpacze, odbiły się na urodzie pani Chardon, tak jak powolna ruina oddziałała na tryb jej życia; ale dzielność jej, jak również i jej dzieci, równa była ich niedoli. Biedna wdowa sprzedała aptekę, położoną przy pryncypalnej ulicy Houmeau, głównego przedmieścia Angoulême. Wartość apteki pozwoliła jej uzyskać trzysta franków renty, kwotę nie wystarczającą nawet na własne utrzymanie, ale i ona i córka przyjęły swe położenie bez rumieńca, i oddały się pracy zarobkowej. Matka pie-
Strona:PL Balzac - Dwaj poeci.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.