szaty nad warsztatem, w którym niedźwiedzie i małpy kunsztu drukarskiego wykonywali jednostajne ruchy. Wydzwoniła godzina piąta ale dwaj przyjaciele nie czuli głodu ni pragnienia; życie ich było złotem marzeniem, mieli u stóp wszystkie skarby ziemi. Spostrzegali ów błękitny skrawek widnokręgu, jaki Nadzieja ukazuje tym, których życie zdane jest na burze, powiadając głosem syreny: „Idźcie, lećcie, ujdziecie nieszczęściu tą przestrzenią ze złota, srebra lub lazuru“. W tej chwili, uczeń, nazwiskiem Cerizet, urwis paryzki którego Dawid sprowadził był do Angoulême, otworzył szklane drzwiczki wychodzące z hali na dziedziniec i wskazał dwóch przyjaciół nieznajomemu, który zbliżył się z ukłonem:
— Panie, rzekł do Dawida, wyciągając ogromny zeszyt, oto memorjał, który pragnąłbym wydrukować, czy zechce pan określić koszty?
— Nie drukujemy, proszę pana, tak obszernych rękopisów, odparł Dawid, nie patrząc na zeszyt, zechciej się pan udać do braci Cointet.
— Ale przecież mamy ładne pismo, które mogłoby się nadać, zauważył Lucjan, biorąc rękopis. Może pan będzie łaskaw wstąpić jutro i zostawi nam dzieło dla ocenienia kosztów.
— Czy nie z panem Lucjanem Chardon mam zaszczyt...?
— Tak, panie, odparł prot.
— Szczęśliwy jestem, rzekł autor, iż mogłem spotkać młodego poetę, powołanego do tak świetnej przyszłości. Przysłała mnie tu pani de Bargeton.
Słysząc to nazwisko, Lucjan zarumienił się i bąknął kilka słów, aby wyrazić wdzięczność za względy okazywane przez panią de Bargeton. Dawid zauważył rumieniec i zakłopotanie przyjaciela. Usunął się, zostawiając go z obywatelem, autorem memorjału o hodowli jedwabników. Szlachcic, party próżnością, pragnął wydrukować rękopis, iżby dzieło jego mogło się znaleźć w rękach kolegów z Towarzystwa rolniczego.
Strona:PL Balzac - Dwaj poeci.djvu/38
Ta strona została uwierzytelniona.