kim potępieniom ma niewysłowione uroki; rzecz w zasadzie niewinna nabiera powabów występku. Tego wieczora, salon pani de Bargeton napełnił się przyjaciółmi, którzy przybyli aby przemawiać jej do rozsądku. Rozwinęła całą swą ciętość: rzekła, iż, skoro szlachta nie jest zdolna wydać ani Moliera, ani Rasyna, ani Woltera, ani Massilona, ani Beaumarchais‘go, ani Diderota, trzeba się pogodzić z istnieniem tapicerów, zegarmistrzów, nożowników, których synowie zostają wielkimi ludźmi. Rzekła, iż genjusz zawsze jest patentem szlachectwa. Zmyła głowę szlachcicom że tak mało mają zrozumienia swoich prawdziwych interesów. Słowem wytoczyła mnóstwo niedorzeczności, które byłyby olśniły ludzi mniej ograniczonych, a które, w każdym razie, przyniosły zaszczyt jej oryginalności.
W ten sposób, burza została zażegnana strzałami armatnimi. Kiedy Lucjan, wezwany przez panią de Bargeton, zjawił się pierwszy raz w starym spłowiałym salonie, w którym grano przy czterech stolikach w wista, przyjęła go z wyszukaną uprzejmością i przedstawiła go tonem królowej, która życzy sobie aby ją słuchano. Nazwała dyrektora podatków panem Châtelet, i zmiażdżyła go, dając do zrozumienia, że nie jest dla niej tajemnicą improwizowane pochodzenie jego szlacheckiego przydomka. Od tego tedy wieczora, Lucjan został przemocą wprowadzony w towarzystwo pani de Bargeton; przyjęto go jednakże jak jakąś jadowitą substancję, którą każdy przyrzekł sobie uprzątnąć, poddając odczynnikom impertynencji. Mimo tego tryumfu, panowanie Nais zachwiało się: znaleźli się odszczepieńcy, którzy próbowali się buntować. Idąc za radą pana Châtelet, Amelja, inaczej pani de Chandour, postanowiła przeciwstawić ołtarzowi nowy ołtarz, otwierając u siebie przyjęcia we środy. Pani de Bargeton przyjmowała codzień; ci, którzy bywali u niej, byli tak w to włożeni, tak nawykli spotykać się przy tych samych stolikach, tym samym triktraku, oglądać te same twarze, te same świeczniki, składać płaszcze, kalosze i kapelusze w tym samym kurytarzu, że byli przywiązani do stopni na schodach w tej
Strona:PL Balzac - Dwaj poeci.djvu/64
Ta strona została uwierzytelniona.