Strona:PL Balzac - Dwaj poeci.djvu/77

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jeżeli taka jest jak mówisz, ta pani musi cię bardzo kochać! W takim razie, czeka ją dziś przykry wieczór, bo wszystkie kobiety będą cię wydzierały sobie. Piękny będziesz, Lucjanie, kiedy będziesz czytał swego Świętego Jana w Patmos! Chciałabym być myszką, aby się tam wślizgnąć! Chodź, przygotowałam ci ubranie w pokoiku mamy.
Pokój ten nosił cechy schludnej i godnej nędzy. Było tam orzechowe łóżko z białemi firaneczkami, u którego stóp rozciągał się chudy zielony dywanik. Komoda z drewnianym blatem, stojące na niej lustro, oraz kilka orzechowych krzeseł, dopełniały umeblowania. Na kominku, zegar przypominał dni minionego dostatku. Okno zdobiły białe firanki. Ściany obite były szarą tapetą w szare kwiatki. Podłoga, zapuszczona i farbowana przez Ewę, lśniła się czystością. Na środku pokoju stał stoliczek, gdzie na czerwonej tacy ze złoconemi różyczkami znajdowały się trzy filiżanki i cukierniczka, z limuzyńskiej porcelany. Ewa sypiała w alkówce, która mieściła łóżko, starą berżerkę i stolik do roboty pod oknem. Szczupłość tej okrętowej kajuty wymagała aby oszklone drzwi były wciąż otwarte dla powietrza. Mimo nędzy, widniejącej w tych szczegółach, całość oddychała skromnością pracowitego życia. Dla tych którzy znali matkę i dwoje dzieci, obraz ten przedstawiał wzruszającą harmonię.
Lucjan wiązał krawat, kiedy kroki Dawida rozległy się w dziedzińcu; równocześnie niemal pojawił się drukarz, z miną człowieka któremu spieszno było przybyć.
— Zwycięstwo, Dawidzie, krzyknął ambitny chłopak, tryumfujemy! kocha mnie! pójdziesz do niej.
— Nie, rzekł drukarz z zakłopotaniem, przychodzę ci podziękować za ten dowód przyjaźni, który mnie pobudził do poważnych dumań. Moje życie, Lucjanie, jest wytyczone. Jestem Dawid Séchard, drukarz w Angoulême, którego nazwisko widnieje na wszystkich murach u spodu afiszów. Dla tej kasty jestem rękodzielnikiem, przemysłowcem jeżeli wolisz, słowem kupcem zagwożdżo-