Jemu trzeba wielkiego świata, zbytku, dowcipnej rozmowy, ploteczek...
Słowa te pobudzały zawsze pannę Gamard do wysławiania swego charakteru kosztem księdza Birotteau.
— Nie — taka znów inteligencja, mówiła. Gdyby nie ksiądz Chapeloud, nigdyby się nie wszrubował do pani de Listomère. Och! wiele straciłam, tracąc księdza Chapeloud. Cóż za miły człowiek, jaki łatwy! Dość powiedzieć, że, w ciągu dwumiastu lat, nie miałam z nim najmniejszego zajścia ani najmniejszej przykrości.
Panna Gamard przedstawiła księdza Birotteau w świetle tak ujemnem, że w tym mieszczańskim światku, tajemnie zawistnym o arystokrację, zyskał opinję człowieka bardzo przykrego i nieznośnego w pożyciu. Następnie stara panna miała kilka tygodni tę przyjemność, iż słuchała ubolewań przyjaciółek, które, nie myśląc ani słowa z tego co mówiły, powtarzały bezustanku: „Jakto, pani, taka zgodna i dobra, pani ściągnęła na siebie niechęć...?“ Albo: „Niech się pani pocieszy, droga pani Gamard, zbyt dobrze panią znają, aby...“ etc.
Ale wszyscy w duchu błogosławili wikarjusza, uszczęśliwieni że ominął ich wieczór w Klasztorze, miejscu najbardziej odludnem, posępnem i oddalonem od centrum w całem Tours.
Między osobami wciąż stykającemu się z sobą, nienawiść i miłość wciąż wzrastają; znajdujemy co chwila nowe przyczyny aby bardziej kochać lub nienawidzić. To też ksiądz Birotteau stał się dla panny Gamard nie do zniesienia. W półtora roku od swego wprowadzenia się, w chwili gdy poczciwiec widział błogi spokój w milczeniu nienawiści i rad był że tak dobrze ułożył swoje stosunki ze starą panną, w istocie Stał się dla niej celem tajemnej naganki i chłodno obmyślonej zemsty. Dopiero te cztery fundamentalne okoliczności: zamknięte drzwi, zapomniane pantofle, brak ognia, lichtarz przeniesiony do jego pokoju, zdołały mu odsłonić ową
Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/114
Ta strona została przepisana.