Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/126

Ta strona została przepisana.

cześnie cierpka wymówka i radość że złapała pensjonarza na przestępstwie.
— Jest wpół do piątej, proszę księdza. Ksiądz wie, że tu się nie czeka na nikogo.
Wikarjusz spojrzał na zegar, a połażenie gazy mającej go chronić od kurzu dowiodło mu, że gospodyni poruszyła zegar, z umysłu posuwając go o kilka minut przed zegarem katedralnym. Nie było sposobu nic odpowiedzieć. Dać wyraz swoim podejrzeniom, znaczyło spowodować najstraszliwszy i najbardziej usprawiedliwiony wybuch elokwencji, której panna Gamard umiała, jak wszystkie kobiety jej klasy, dać folgę w podobnym wypadku. Panna Gamard odgadła tysiączne dokuczliwości, jakiemu służąca maże zatruć życie panu, albo żona mężowi, i zwaliła je na swego pensjonarza. Sposób, w jaki z lubością obmyślała te spiski przeciw domowemu szczęściu biednego księdza, nosił piętno głębokiego ducha złości. Umiała się tak urządzić, aby nigdy wina nie była po jej stronie.
W tydzień po momencie, od którego zaczyna się opowiadanie, ksiądz Birotteau ne mógł nie spostrzec, iż ma do czynienia ze spiskiem uknutym od pół roku. Póki stara panina wykonywała tajemnie swą zemstę i póki wikarjusz mógł dobrowolnie trwać w błędzie, nie chcąc wierzyć w złośliwe intencje, choroba moralna nie wielkie w nim uczyniła postępy. Ale od przygody z lichtarzem, od posunięcia zegara, Birotteau nie mógł już wątpić, że żyje pod wzrokiem nienawiści, której oko wciąż jest nań otwarte. Wówczas owładnęła nim rozpacz; o każdej porze widział cienkie i haczykowate palce panny Gamard, gotowe zatopić się w jego sercu! Szczęśliwa że może żyć uczuciem tak bogatem we wzruszenia jak zemsta, stara panna lubiła krążyć, ciążyć nad wikarjuszem, jak drapieżny ptak krąży nad myszą leśną nim ją pożre. Oddawna powzięła plan, którego oszołomiony ksiądz nie zdolny był odgadnąć i plan ten wprowadzała w życie z genjalnością, jaką umieją rozwijać w drobnych rzeczach osoby samotne, których dusza, niezdolna do wzlotów