Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/136

Ta strona została przepisana.

jej było tem wspanialsze, iż miało pozostać bez chwały, będąc równocześnie każdodzienną męką. Będąc młodą i piękną pokochała, była kochana[1]; narzeczony jej postradał zmysły. Przez pięć lat poświęciła się, z całą odwagą miłości, pielęgnowaniu nieszczęśnika, z którego szaleństwem zespoliła się tak zupełnie, iż nie uważała go za szalonego. Była to zresztą osoba prosta w obejściu, szczera w mowie; blada jej twarz, mimo regularności rysów, miała wiele wyrazu. Nie mówiła nigdy o swojem życiu. Czasami tylko nagły dreszcz, który ją wstrząsnął kiedy słyszała opowiadanie jakiejś strasznej lub smutnej przygody, odsłaniał w niej bogactwo duszy, jakie rozwija się z wielkich bólów. Osiadła w Tours, straciwszy towarzysza swego życia. Nikt nie mógł tam ocenić jej istotnej wartości; uchodziła za dobrą osobę. Czyniła wiele dobrego, czuła zwłaszcza pociąg do istot słabych. Z tego tytułu biedny wikarjusz musiał w niej obudzić głęboką sympatję.
Panna de Villenoix, która rano jechała do miasta, zabrała z sobą księdza Birotteau, wysadziła go na ulicy Katedralnej, skąd ruszył w stronę Klasztoru. Pilno mu było przybyć, aby ocalić z rozbicia bodaj kanonję i czuwać nad przeniesieniem mebli. Zadzwonił, nie bez gwałtownego bicia serca, jakiego doznał na progu domu, dokąd zwykł był wchodzić od czternastu lat, w którym mieszkał i skąd skazał się na wiekuiste wyginanie. A tak marzył, że umrze w tym pokju. śladem księdza Chapeloud! Marjanna przyjęła wikarjusza ze zdziwieniem. Oświadczył, że chce się widzieć z księdzem Troubert i skierował się w stronę mieszkania kanonika; ale Marjanna krzyknęła:
— Kanonik już tam nie mieszka, proszę księdza; jest w dawnem księdzowem mieszkaniu.

Słowa te wstrząsnęły wikarjusza. Zrozumiał wreszcie charakter Trouberta oraz jego powoli gotowaną zemstę, kiedy go ujrzał w bibliotece księdza Chapeloud, siedzącego w jego pięknym gotyckim

  1. Ludwik Lambert.