w swojej sferze. Kongregacja ta, bezczynna a tak czynna, niewidzialna a widząca wszystko, niema a gadająca bezustanku, posiadała wpływ, nie niebezpieczny napozór z powodu nicości tego światka, ale straszliwy z chwilą gdy go ożywiał jakiś wyższy interes. Otóż, od dawna już nie pojawił się w sferze ich istnień wypadek równie doniosły i poważny, jak walka księdza Birotteau, wspomaganego przez panią de Listomère, przeciw księdzu Troubert i pannie Gamard. Domy, w których bywała parania Gamard, uważały za wrogi obóz salony pań de Listomère, de la Blottière i de Villlenoix; na dnie tego sporu czaiły się wszystkie klasowe próżności. Była to walka ludu i senatu rzymskiego w kretowisku, albo też burza w szklance wody, jak powiedział Monteskjusz o republice San-Marino, gdzie godności publiczne trwały tylko jeden dzień, tak łatwo było tam zagarnąć tyranję. Bądź co bądź, burza ta rodziła w duszach tyleż namiętności, ile byłoby ich trzeba aby kierować największemi sprawami. Czyż nie jest błędem mniemać, że czas biegnie szybciej jedynie dla serc miotanych wielkiemi zamiarami, które mącą życie i doprowadzają je do wrzenia? Godziny księdza Troubert biegły równie żywo, umykały brzemienne myślami równie pełnemi trosk, były pomarszczone nadzieją i rozpaczą równie głęboką, jak straszliwe gadziny człowieka ambitnego, kochanka lub gracza. Sam Bóg zna sumę energji, jaką nas kosztują tajemnie odniesione tryumfy nad ludźmi, wypadkami i nad samymi sobą. O ile nie zawsze wiemy dokąd dążymy, znamy dobrze trudy podróży! Jeśli wolno jest historykowi porzucić dramat który opowiada, aby objąć na chwilę rolę krytyka, jeśli wam pokazuje na chwilę życie tych starych panien i dwóch księży, aby tam poszukać przyczyn nieszczęścia, które je zatruło w samej jego istocie, zrozumiecie może, że człowiek musi zaznać pewnych namiętności aby rozwinąć w sobie przymioty uszlachetniające jego życie, rozszerzające jego sferę i dławiące egoizm wrodzony wszystkim stworzeniom.
Pani de Listomère wróciła do miasta, nie wiedząc, że od kilku dni przyjaciele jej zmuszeni byli odpierać bajki obiegające o niej.
Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/143
Ta strona została przepisana.