cie się przed Troubertem; jeżeli próżność jego silniejsza jest od nienawiści, zyskacie w nim sprzymierzeńca; ale jeżeli ukorzycie się (zanadto, przejdzie po was, albowiem
Złam wszystko raczej, to hasło Kościoła,
powiedział Boileau. Pan, pianie baronie, udaj że porzucasz służbę, a wymkniesz mu się z łap. — Pani niech usunie wikarego z domu, dając tem samem wygraną pannie Gamard. Spotkawszy księdza Troubert u arcybiskupa, spyta go pani czy grywa w wista: odpowie tak. Zaprosi go pani na partyjkę do tego salonu, gdzie tak pragnąłby się dostać; przyjdzie z pewnością. Jest pani kobietą; niech się pani stara pozyskać tego księdza. Kiedy baron będzie kapitanem okrętu, jego wuj parem Francji a Troubert biskupem, będziecie mogli zrobić sobie swojego Birotteau kanonikiem. Do tej pory, ustępujcie, ale ustępujcie z wdziękiem i umiejąc grozić. Wasza rodzina może użyczyć Troubertowi tyle poparcia, ile on wam; porozumiecie się doskonale. — Zresztą żegluj pan z sondą w ręku, panie marynarzu!
— Biedny Birotteau! rzekła baronowa.
— Och! załatwcie go szybko, odparł szlachcic na odchodnem. Gdyby jaki zręczny liberał opanował tę pustą głowę, mógłby wam narobić przykrości. Ostatecznie, wyrok byłby ma jego korzyść; toteż Troubert musi się bać sądu. Może wam jeszcze przebaczyć żeście wszczęli walkę; ale po klęsce byłby nieubłagany. Rzekłem.
Puknął w tabakierkę, włożył kalosze i ruszył w drogę.
Nazajutrz rano, po śniadaniu, baronowa, zostawszy sama z wikarym, rzekła nie bez zakłopotania:
— Mój drogi księże Birotteau, prośba moja wyda się księdzu bardzo niekonsekwentna i bardzo niesprawiedliwa; ale trzeba, dla twego i dla naszego dobra, najpierw umorzyć proces z panną Gamard zrzekając się pretensyj, a następnie opuścić mój dom.
Słysząc te słowa, biedny ksiądz zbladł.