usług, chwały i przyjemności współobywateli. Ten człowiek rozwiązuje problem jak obsłużyć równocześnie kochaną żonę, dom, Constitutionnel, biuro, Gwardję Narodową, Operę i Pana Boga; ale poto, aby przemienić na talary Constitutionnel, biuro, Operę, Gwardję Narodową, kobietę i Boga. Słowem, pokłon wcielonemu perpetuum mobile! Wstawszy codzień o piątej rano, przebywa jak ptak przestrzeń dzielącą jego dom od ulicy Montmatre. Czy jest wiatr czy burza, deszcz! czy śnieg, ton jest w bramie Constitutionnel i czeka na porcję dzienników, którą zobowiązał się rozprzedać. Przyjmuje chciwie ten chleb polityczny, bierze go i niesie. O dziewiątej jest w domu, żartuje z żoną, darzy ją soczystym całusem, pije z lubością kawę lub łaje dzieci. O trzy kwadranse na dziesiątą zjawia się w magistracie. Tam, siedząc na fotelu niby papuga na drążku, w pokoju ogrzanym kosztem miasta, wpisuje do godziny czwartej, nie darząc ich łzą ani uśmiechem, zgony i uradzenia całego okręgu. Szczęście i niedola dzielnicy spływają przez ostrze jego pióra, jak złote myśli Constitutionnel wędrowały przed chwilą na jego ramionach. Nic mu nie ciąży! Idzie wciąż przed siebie, czerpie gotowy patrjotyzm w swoim dzienniku, nie sprzeciwia się nikomu, krzyczy i klaszcze ze wszystkimi i żyje jak jaskółka. Będąc o dwa kroki od parafjalnego kościoła, może, w razie jakiej bogatej ceremonji, powierzyć swoje miejsce pomocnikowi i iść odśpiewać Requiem na chórze, którego jest w niedziele i święta najpiękniejszą ozdobą, najwspanialszym organem i gdzie rozdziera z energją szerokie usta intonując radosne Amen. Jest kantorem. Skończywszy o czwartej urzędowanie, zjawi- się aby wnieść radość i wesele na łono najsłynniejszego sklepu w dzielnicy Cité. Szczęśliwa jest i jego żona, bo on nie ma czasu być zazdrosny; jest raczej człowiekiem czynu niż uczucia. Toteż ledwie wszedłszy, droczy się ze sklepówkami, których żywe oczki ściągają sporo klientów; paprze się z lubością w stroikach, chusteczkach, muślinie krajanym zręcznemi rękami robotnic; lub, częściej jeszcze, obsługuje przed obiadem jakiegoś gościa, kopjuje stronicę dziennika, niesie do komornika niewykupio-
Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/24
Ta strona została przepisana.