nieco godziwie zarobionego złota. Jego poniedziałek, to niedziela; jego odpoczynek, to spacer w najętej dorożce; wycieczka na wieś, w czasie której żona i dziecko radośnie łykają kurz lub pieką się na słońcu; jego szynkownia to restaurator, którego trujący obiad ma dobrą markę, lub familijny balik, gdzie ludziska duszą się do północy. Dudki dziwią się tańcowi św. Wita, którym dotknięte są monady oglądane przez mikroskop w kropli wody; ale co powiedziałby rabelesowski Gargantua, owa postać nakreślona ze wspaniałym a niezrozumiałym rozmachem, co powiedziałby ten olbrzym, spadły ze stref niebieskich, gdyby dla rozrywki przyjrzał się ruchowi owego drugiego paryskiego życia, któreśmy właśnie streścili? Czy widzieliście te kramiki, zimne w lecie, w zimie ogrzane jedynie fajerką, skupione pod obszerną miedzianą czapeczką strojącą Hale zboża? Parni siedzi tam od rana, jest faktorką w Halach i zarabia podobno dwanaście tysięcy rocznie. Gdy pani wstaje, pan przechodzi do ciemnego gabinetu, gdzie pożycza pieniądze na lichwę kupcom w swojej dzielnicy. O dziewiątej tkwi w biurze paszportów, gdzie jest zastępcą naczelnika. Wieczorem, jest w kasie teatru Włoskiego, lub innego teatru, jeżeli wolicie. Dzieci są na mamkach, skąd je odbiera aby je oddać do kolegjum lub na pensję. Państwo mieszkają ma trzeciem piętrze, mają tylko kucharkę, dają bale przy kinkietach w salonie dwanaście stóp długim a osiem szerokimi; ale dadzą córce sto pięćdziesiąt tysiący franków posagu i odpoczną sobie w pięćdziesiątym roku życia, w którym-to wieku zaczynają się pojawiać w loży trzeciego piętra w Operze, w dorożce na wyścigach w Longchamp, lub w nieświeżej tualecie, w słoneczny dzień, na bulwarach, będących niby grzędą tej jarzymy. Są szanowani w dzielnicy, kochani przez rząd, spowinowaceni z Wysokiem mieszczaństwem. Pan dostaje w sześćdziesiątym piątym roku krzyż Legji, a ojciec jego zięcia, mer okręgu, zaprasza go na swoje wieczory. Te mozoły całego życia wychodzą tedy na korzyść dzieciom, pchanym przez to drobne mieszczaństwo do wyższego. Każda sfera składa tedy całą swoją ikrę w sferze wyższej. Syn bogate-
Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/27
Ta strona została przepisana.