nu który zaczyna święcić natura; w jeden tedy z owych radosnych dni, młody człowiek, piękny jak piękny był ów dzień, wytwornie ubrany, swobodny, (zdradźmy tajemnicę) dziecię miłości, naturalny syn lorda Dudley i słynnej margrabiny de Vordac, przechadzał się po głównej alei Tuileryj. Adonis ten, nazwiskiem Henryk de Marsay, uradził się we Francji, gdzie lord Dudley wydał tę młodą osobę, już matkę Henryka, za starego szlachcica, pana de Marsay.
Ten wyblakły i niemal zgasły motylek uznał dziecko za swoje, w zamian za dożywacie stutysięcznej renty przepisanej na własność na jego rzekomego syna. Szaleństwo to nie wiele kosztowało lorda, ile że renta francuska stała wówczas po siedemnaście i pół franka. Stary szlachcic umarł, nie poznawszy swojej żony. Pani de Marsay zaślubiła później margrabiego de Vordac; ale nawet zanim została margrabinę, niewiele się troszczyła o swoje dziecko i o lorda Dudley. Po pierwsze, wojna między Francją a Anglją rozdzieliła parę kochanków, wierność zaś za wszelką cenę nie była i nie będzie w Paryżu chyba nigdy w modzie. Następnie, sukcesy kobiety wytwornej, ładnej, uwielbianej, zagłuszyły w paryżance macierzyństwo. Lord Dudley nie więcej od matki troszczył się o swego potomka. Rychła niewierność ukochanej kobiety zrodziła w nim może pewną niechęć do wszystkiego ca pochodziło od niej. Może zresztą ojcowie kochają jedynie dzieci z któremi się zżyli. Jestto społeczny artykuł wiary nader ważny dla spokoju rodzin; powinni go podtrzymywać wszyscy kawalerowie, dowodząc że ojcostwo jest to uczucie wyhodowane niby w cieplarni przez kobietę, prawa i obyczaje.
Biedny Henryk de Marsay znalazł tedy ojca jedynie w tym, który nie miał potemu żadnego obowiązku. Ojcostwo pana de Marsay było oczywiście bardzo niezupełne. Wedle naturalnego porządku, dzieci mają ojca jedynie zrzadka; pan de Marsay naśladował w tem naturę. Nieborak nie byłby sprzedał swego nazwiska, gdyby nie miał jakichś przywar. Przejadał tedy bez skrupułów i przepijał raty, które skarb wypłaca rentjerom. Następnie, oddał chłopca
Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/36
Ta strona została przepisana.