dewszystkiem, co mnie najbardzej uderzyło, w czem dotąd jestem rozkochany, to para oczu żółtych jak u tygrysa; żółtych jak lśniące złoto, złoto które żyje, złoto które myśli, kocha i chce bezwarunkowo wpaść do naszej sakiewki!
— Ależ znam, znam! wykrzyknął Paweł. Przychodzi tutaj czasem, to Dziewczyna o złotych oczach. Daliśmy jej to miano. Ma może dwadzieścia lat, może dwadzieścia dwa. Widziałem ją tutaj jeszcze za Burbonów, ale była wówczas z kobietą sto tysięcy razy godniejszą uwagi.
— Milcz, Pawle! Żadna kobieta nie może przesłonić tej dziewczyny. To istna kotka, która się ociera, biała dziewczyna z popielatemi włosami, wątła na pozór, ale która z pewnością ma włoski na palcach a na policzkach puszek lśniący w słońcu, zaczynający się koło uszu a ginący na karczku.
— Och, ta druga! ba, mój drogi! Ma bestyjka czarne oczy, które nigdy nie płakały, ale które palą; czarne zrośnięte brwi, które dają jej coś twardego, coś co się kłóci z lubemi fałdami warg, po których pocałunek spływa bez śladu, warg płomiennych i świeżych; cera mauretańska, w której człowiek grzeje się jak w słońcu... Ba!... ależ... słowo honoru, ona podobna jest do ciebie...
— Pochlebiasz jej!
— Giętka kibić, smukła linja lotnej korwety, która rzuca się na statek kupiecki z francuskim impetem, kąsa go i zatapia w mgnieniu oka.
— Ba, mój drogi, co mnie obchodzi ta której nie widziałem? odparł de Marsay. Od czasu jak zgłębiam kobiety, moja nieznajoma jest jedyną, której dziewicze łono, płomienne i rozkoszne kształty, wcieliły dla mnie kobietę o której marzyłem. To oryginał wściekłego obrazu pod tytułem: Kobieta pieszcząca Chimerę. To najgorętszy, najpiekielniejszy wybuch starożytnego genjuszu; święta poezja sprostytuowana przez tych, co ją skopjawali na freskach i mozaikach. Dudki widzą w tej kamei jedynie brelok;
Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/46
Ta strona została skorygowana.