— Oczy jej zgubiły się w przestrzeni; zdawało się, iż wpatruje się w odległy i groźny przedmiot.
— Nie wiem, rzekła.
— To warjatka, powiedział sobie Henryk, który również utonął w osobliwych myślach.
Widział, że Paquita zajęta jest czemś, co nie jest nim, jak kobieta owładnięta równocześnie namiętnością i wyrzutem. Może miała w sercu inną miłość, którą zapominała i przypominała sobie kolejno. W jednej chwili obiegło Henryka tysiąc sprzecznych myśli. Ta dziewczyna stała się dlań tajemnicą; ale przyglądał się jej z uwagą człowieka zużytego, głodnego nowych wzruszeń, niby ów wschodni król, który żądał aby dlań stworzono rozkosz. W świetle tej straszliwej żądzy, która trawi wielkie dusze, Henryk odgadywał w Paquicie najbujniejszą istotę, jaką kiedy natura wypieściła dla miłości. Przeczuwany szał tego ciała — nie licząc duszy — przeraziłby każdego innego, ale Henryka oczarowało to bogate żniwo wzruszeń, ta nieustanna rozmaitość w małości, marzenie każdego mężczyzny a przedmiot ambicji każdej kochającej kobiety. Ta dotykalna nieskończoność przeniesiona w sferę najwyższej ludzkiej rozkoszy, przywiodła go do szaleństwa. Ujrzał to wszystko w tej dziewczynie jeszcze wyraźniej niż wprzódy, bo pozwoliła się oglądać bez oporu, szczęśliwa że budzi podziw. Podziw Henryka zmienił się w tajoną wściekłość. Obnażył ją całkowicie, rzucając jej spojrzenie, które zrozumiała Hiszpanka, jakgdyby przyzwyczajona do podobnych spojrzeń.
— Gdybyś nie miała być wyłącznie moją, zabiłbym cię! wykrzyknął.
Na te słowa, Paquita zasłoniła twarz i wykrzyknęła naiwnie:
— Panno Najświętsza, w co ja się wpakowałam!
Wstała, rzuciła się na czerwoną kanapę, zanurzyła głowę w łachach okrywających łono jej matki, i zapłakała. Stara patrzała na córkę nie wychodząc ze zwykłej martwoty, nie zdradzając żadnych uczuć. Matka posiadała w najwyższym stopniu ową powagę dzikich
Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/64
Ta strona została przepisana.