mi lub zajmując się mierni zbytnio. Urósł dzięki zbiegowi tajemnych okoliczności, które oblekły go w olbrzymią nieznaną nikomu władzę. Młodzieniec ten miał w dłoni berło potężniejsze od berła nowoczesnych królów, którzy prawie wszyscy w każdej swojej chęci spętani są prawem. De Marsay wykonywał samodzierżawie wschodniego despoty. Ale władza ta, tak głupio stosowana w Azji przez zwyrodniałe jednostki, była dziesięciokrotnie spotęgowana europejską inteligencją, francuskim dowcipem, najżywszem i najostrzejszem narzędziem inteligencji. W zakresie rozkoszy i próżności, Henryk mógł wszystko co chciał. Tę niewidoczną władzę mad społeczeństwem oblekał majestat rzeczywisty, ale tajemny, bez zewnętrznych oznak, skupiony w sobie. Miał o sobie nie tę opinję jaką mógł mieć o sobie Ludwik XLV, ale opinję, jaką najdawniejsi z kalifów, faraonów, Xerxesów, uważający się aa potomków boskiej rasy, mieli o sobie, kiedy naśladowali Boga kryjąc się oczom poddanych, pod pozorem że spojrzenia ich zadają śmierć. Tak więc, bez majmniejszego skrupułu iż jest zarazem sędzią i stroną, de Marsay skazywał spokojnie ma śmierć mężczyznę lub kobietę, którzy go ciężej obrazili. Wyrok, mimo iż często wydany oniemiał lekkomyślnie, był nieodwołalny. Omyłka była nieszczęściem, podobnem temu, jakie powoduje piorun spadając na szczęśliwą paryżankę jadącą dorożką, zamiast zmiażdżyć starego woźnicę, który ją wiezie na schadzkę. Toteż ostry i niepokojący humor, jaki cechował rozmowę tego młodego człowieka, budził dość powszechnie lęk: nikt nie miał ochoty wejść mu w drogę. Kobiety uwielbiają namiętnie ludzi, którzy się sami mianują panami, którzy idą jakby pod eskortą lwów i liktorów, krocząc w atmosferze grozy. Stąd u tych ludzi spokój w działaniu, pewność władzy, hardość spojrzenia, lwia duma wcielająca dla kobiet siłę, o której marzą wszystkie. Taki był de Marsay.
Szczęśliwy w tej chwili nadzieją przyszłości, stał się znów młody i gibki; kładąc się spać, myślał jedynie o miłości. Marzył o dziewczynie o złotych oczach, jak marzą zakochani młodzieńcy.
Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/67
Ta strona została przepisana.