ściami, Paquita, strojna w biały peniuar, boso, z kwiatem pomarańczowym w czarnych włosach, zjawiła się Henrykowi, klęcząc przed nim, wielbiąc go jak boga w tej świątyni, do której raczył zstąpić. Mimo iż de Marsay nawykły był do wspaniałości paryskiego zbytku, zdumiał się na widok tej konchy, podobnej muszli z której wyszła Wenera. Czy przez kontrast między ciemnością, w której był dotąd, a światłem które kąpało jego duszę, czy przez błyskawiczne porównanie tej sceny z pierwszem widzeniem, uczuł ów subtelny dreszcz, jaki rodzi prawdziwa poezja. Oglądając w tem ustroniu, wykwitłem pod różdżką czarodziejską, arcydzieło stworzenia, tę dziewczynę, której karnacja, której cera, delikatna ale lekko pozłocona refleksami czerwieni oraz nieokreślonym oparem miłości, lśniła tak jakby odbijała promienie barw i świateł, uczuł iż gniew jego, chęć zemsty, draśnięta próżność, wszystko milknie. Jak orzeł, który spada na ofiarę, chwycił ją w objęcia i wziął ją na kolana. Z niewymowną rozkoszą uczuł luby ciężar dziewczyny, której bujne wdzięki otuliły go łagodnie.
— Pójdź, Paquito! szepnął.
— Mów, mów, bez obawy! rzekła. To ustronie stworzono dla miłości. Żaden dźwięk się nie przedrze, tak żarliwie chciano zachować akcenty i melodje kochanego głosu. Krzyk, choćby najgłośniejszy, nie wyjdzie poza tę alkowę. Możnaby tu zamordować człowieka, skargi jego byłyby próżne niby w bezkresach pustyni.
— Któż tak dobrze zrozumiał zazdrość i jej potrzeby?
— Nie pytaj mnie nigdy o to, odparła rozwiązując czarującym gestem krawat młodego człowieka, zapewne aby lepiej obejrzeć jego szyję.
— Tak, to ta szyja, którą tak kocham!... rzekła. Chcesz mi zrobić przyjemność?
To pytanie, któremu akcent dawał coś lubieżnego, wyrwało Henryka z zadumy, w jakiej pogrążyła go stanowcza odpowiedź Paquity, broniąca mu wszelkich dociekań co do tajemniczej istoty unoszącej się jak cień mad nimi.
Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/71
Ta strona została przepisana.