Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/109

Ta strona została przepisana.

mach Saint-Leu, Karolina nazywała nieznajomego panem Rogerem. W tej chwili po raz pierwszy stara matka przebudziła się.
— Karolino, ona wszystko słyszała, rzekł Roger podejrzliwie do ucha młodej dziewczyny.
Karolina odpowiedziała czarującym uśmiechem i rozproszyła nim posępną chmurę, jaką obawa rachuby matki sprowadziła na czoło tego nieufnego człowieka. Nie dziwiąc się niczemu, owszem wszystkiemu rada, pani Crochard udała się za córką i za panem Rogerem do parku, gdzie oboje młodzi zapragnęli odwiedzić rozkoszne łąki i wonne gaje, tak wsławione upodobaniem królowej Hortensji.
— Mój Boże, jakie to wszystko piękne! wykrzyknęła Karolina, kiedy, wspiąwszy się na zielony wzgórek, od którego zaczyna się las Montmorency, ujrzała u swoich stóp niezmierzoną dolinę usianą wioskami, błękitne pagórki, wieże kościelne, łąki, pola. Do ucha młodej dziewczyny dochodził szmer podobny szumowi morza. Wszyscy troje puścili się brzegiem rzeki i przybyli do owej szwajcarskiej doliny, której szalet gościł niejeden raz królową Hortensję i Napoleona. Kiedy Karolina usiadła z cichem uszanowaniem na omszonej ławeczce, na której spoczywali królowie, księżniczki i Cesarz, pani Crochard zapragnęła obejrzeć widniejący zdala most zawieszony między dwiema skałami. Skierowała się w stronę tej sielskiej osobliwości, zostawiając córkę pod opieką pana Rogera. Oznajmiła mu zresztą, że nie spuści ich z oczu.
— I cóż biedne dziecko, wykrzyknął Roger,