Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/112

Ta strona została przepisana.

rzekła z żartobliwem pobłażaniem. Kiedy się pomyśli, panie Rogerze, że mały kapral siadał tu, gdzie pan siedzi! dodała po chwili milczenia. — Biedny człowiek, dodała, jak mój mąż go kochał! Och! Crochard dobrze uczynił, że umarł, nie zniósłby tego, co oni z nim zrobili.
Roger przyłożył palec do ust, a poczciwa stara potrząsnęła głową i rzekła poważnie:
— Rozumiem, ani mrumru o tem, sza! Ale, dodała, rozpinając trochę suknię i pokazując krzyż wraz z czerwoną wstążeczką zawieszony na szyi na czarnej aksamitce, nie zabronią mi nosić tego, co On dał memu biednemu mężowi... To pewna, że każę sobie to włożyć do grobu...
Słysząc te słowa, które uchodziły wówczas za zdradę stanu, Roger przerwał starej matce wstając. Wrócili do wsi parkiem. Młody człowiek oddalił się na chwilę, aby zamówić obiad w najlepszej restauracji, poczem wrócił po panie i zaprowadził je tam lasem. Obiad był wesoły. Roger nie był już tym posępnym cieniem, który przechodził niegdyś ulicą Tourniquet. „Czarny pan“ bardziej był podobny do młodego człowieka pełnego ufności, gotowego puścić się z prądem, tak jak te dwie kobiety, lekkomyślne i pracowite, które jutro może nie będą miały chleba. Ogarnęła go chłopięca wesołość; uśmiech jego miał coś pieszczotliwego i dziecinnego. Kiedy około piątej wesoły obiad zakończył się paroma kieliszkami szampańskiego, Roger pierwszy zaproponował, aby się udać pod kasztany na wiejski balik. Puścili się z Karoliną w taniec,