Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/114

Ta strona została przepisana.

wrażeniu, podobnem do działania dobroczynnego ogniska, które im dało zapomnieć o zimowym chłodzie. Następnie, jakgdyby się zlękli swego milczenia, skierowali się ku miejscu, gdzie czekał powóz; ale nim wsiedli, wzięli się po bratersku za ręce i pobiegli ciemną aleją wyprzedzając panią Crochard. Kiedy już stracili z oczu biały tiulowy czepek, który przeświecał niby punkcik przez liście, Roger rzekł drżącym głosem z bijącem sercem:
— Karolino!
Młoda dziewczyna, zmięszana, cofnęła się o kilka kroków, rozumiejąc pragnienia, kryjące się w tym pytajniku. Mimo to wyciągnęła rękę, którą on ucałował gorąco; ale cofnęła ją szybko, wspinając się bowiem na palce, ujrzała matkę. Pani Crochard udała, że nic nie widziała, jakgdyby, przez wspomnienie dawnych ról, miała statystować jedynie w głąbi.
Przygoda młodych ludzi nie miała dalszego ciągu przy ulicy Tourniquet. Aby odnaleźć Karolinę i Rogera, trzeba się przenieść w centrum nowoczesnego Paryża, gdzie, w świeżo zbudowanych domach, istnieją owe mieszkanka, zdawałoby się umyślnie zrobione dla nowożeńców na czas miodowego miesiąca. Obicia i malowania są tam młode, jak państwo młodzi; wszystko jest kwitnące, jak ich miłość, wszystko tam jest w harmonji z młodością myśli, z kipieniem pragnień. Przy ulicy Taitbout, w domu, którego kamień jeszcze nie zdążył pociemnieć, którego przedsionek i brama nie miały jeszcze najmniejszej zmazy, a ściany lśniły owemi wdzięcznemi malaturami, wchodzącemi w mo-