Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/123

Ta strona została przepisana.

znowu, to była historja jej życia, uboga w wydarzenia, ale pełna miłości.
Kołysząc piosenką córeczkę, która przyszła na świat przed kilku miesiącami, Karolina lubiła wywoływać w myśli wspomnienia przeszłości. Ze szczególnem upodobaniem zatrzymywała się na miesiącu sierpniu, epoce, w której co rok Roger zabierał ją do Bellefeuille, aby tam spędzić owe piękne dni, streszczające jakgdyby wszystkie pory roku. Natura jest wówczas równie szczodra w kwiaty jak w owoce, wieczory są ciepłe, ranki łagodne, a blask lata często zjawia się po melancholji jesieni. W pierwszej dobie swej miłości, Karolina sądziła, że równość i słodycz charakteru, których tyle dowodów doznała od Rogera, płyną stąd, iż rzadkie ich spotkania zawsze są upragnione. Warunki ich życia nie pozwalały im być wciąż ze sobą, jak małżeństwo. Przypominała sobie wówczas z rozkoszą, iż, dręczona próżnemi obawami, śledziła go ze drżeniem w czasie ich pierwszego pobytu w tej wiosce: jakże czcze obawy! Każdy miesiąc tego szczęścia spłynął jak sen, na łonie słodyczy, która nigdy nie zaznała zawodu. Wciąż widziała u tego dobrego człowieka tkliwy uśmiech, który zdawał się być echem jej uśmiechu.
Pod wpływem tych obrazów cisnących się zbyt żywo na pamięć, oczy jej zwilgły; pomyślała, że nie dosyć kocha; w udręce swego dwuznacznego położenia widziała rodzaj haraczu nałożonego przez los na jej miłość. Wreszcie niezwyciężona ciekawość kazała jej dociekać po raz tysiączny, co za przyczyna mo-