Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/124

Ta strona została przepisana.

że skazywać człowieka tak kochającego jak Roger do tego, aby kosztował jedynie tajemnego nielegalnego szczęścia. Roiła sobie tysiąc romansów, właśnie dlatego aby ominąć istotną przyczynę, którą zgadywała oddawna, ale w którą siliła się nie wierzyć. Wstała, wciąż tuląc uśpione dziecko, i udała się do jadalni, aby czuwać nad przygotowaniami do obiadu. Było to 6 maja r. 1822, rocznica wycieczki do Saint-Leu, w czasie której rozstrzygnęło się jej życie; to też co rok dzień ten był małem świętem ich serc. Karolina wskazała, jaką wziąć bieliznę stołową, oraz rzuciła okiem na zastawę. Dopełniwszy z rozkoszą tych starań, które tyczyły Rogera, złożyła córeczkę do zgrabnej kołyski, siadła na balkonie, i niebawem ujrzała kabrjolet, którym przyjaciel jej, doszedłszy pełni lat męskich, zastąpił dawne wykwintne tilbury. Nacieszywszy się pierwszym ogniem pieszczot Karoliny oraz małego urwisa, który go nazywał ojcem, Roger zbliżył się do kołyski, przyjrzał się śpiącej córeczce, ucałował ją w czoło i wydobył z kieszeni długi papier pokreślony czarnemi linjami.
— Karolino, rzekł, oto posag panny Eugenii de Bellefeuille.
Matka wzięła z wdzięcznością papier wartościowy, zapis na wielką Księgę renty państwowej.
— Czemu trzy tysiące renty dla Eugenji, gdy Karolkowi dałeś tylko tysiąc pięćset?
— Karolek, moja droga, będzie mężczyzną. Tysiąc pięćset franków mu wystarczy. Z tym dochodem dzielnemu człowiekowi nie grozi nędza. Gdyby,