Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/128

Ta strona została przepisana.

i baletu — nie pozwalała sobie dawać słodkiego imienia córki, usprawiedliwiał niemal plan tych czterech kobiet, które chciały poprostu podzielić między siebie spadek po umierającej.
Niebawem jedna z wiedźm, która sprawowała straże, ukazała swą trzęsącą głowę i rzekła:
— Czas posłać po księdza Fontanon. Jeszcze dwie godziny, a już nie będzie zdolna napisać bodaj jednego słowa.
Stara bezzębna służąca pomknęła tedy i wróciła w towarzystwie czarnego człowieka. Wązkie czoło zdradzało małą duszę tego księdza. Pospolita fizjognomja, szerokie i obwisłe policzki, obfity podbródek świadczyły o samolubnym dobrobycie, przypudrowane włosy dawały mu wyraz obleśny, dopóki nie podniósł małych wypukłych czarnych oczu, które dosyć byłyby na miejscu pod brwiami Tatara.
— Księże proboszczu, rzekła Franciszka, bardzo dziękuję dobrodziejowi za jego rady, ale też, niech mi ksiądz wierzy, że ja bardzo troskliwie chodziłam koło tej zacnej kobiety.
Sługa o ciężkim kroku i stroskanej twarzy zamilkła, widząc, że drzwi od mieszkania są otwarte i że najwytrwalsza z trzech staruszek wystaje na schodach, aby pierwsza mówić ze spowiednikiem.
Duchowny wysłuchał cierpliwie wszystkich obleśnych i nabożnych słówek, zbliżył się i usiadł przy łóżku pani Crochard. Przyzwoitość, oraz pewne poczucie taktu kazało trzem damom i Franciszce pozo-