Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/132

Ta strona została przepisana.

trzeciej rano wielkiemi schodami z pałacu, gdzie mieszkał Wielki Kanclerz Cesarstwa. Przybywszy na dziedziniec, w balowym stroju, w dotkliwy mróz, nie mógł się wstrzymać od bolesnego wykrzyknika, w którym przebijał wszakże ów humor tak rzadko opuszczający Francuza: nie ujrzał bowiem przez kraty bramy pałacowej ani śladu dorożki, i nie usłyszał w oddali żadnego odgłosu kopyt końskich ani zachrypłego głosu dorożkarza. Od czasu do czasu rozlegał się w dziedzińcu tupot koni Wielkiego Sędziego, którego młody człowiek zostawił przy partyjce u Cambaceresa. Dziedziniec ten był zaledwie oświetlony latarniami powozu. Naraz młody człowiek uczuł, że go ktoś przyjacielsko klepie po ramieniu: odwrócił się, poznał Wielkiego Sędziego i skłonił się. W chwili gdy lokaj spuszczał stopień, były prawodawca Konwentu odgadł kłopot adwokata.
— W nocy wszystkie koty są szare, rzekł wesoło. Wielki Sędzia nie skompromituje się, podwożąc kawałek drogi pana adwokata. Zwłaszcza, dodał, jeżeli ten adwokat jest bratankiem dawnego jego kolegi, jednego ze świeczników owej wielkiej Rady Stanu, która dała Francji Kodeks Napoleoński.
Na uprzejmy gest najwyższej głowy wymiaru sprawiedliwości adwokat wsiadł do powozu.
— Gdzie pan mieszka? spytał minister, nim lokaj czekający rozkazu zatrzasnął drzwiczki.
— Quai des Augustins, Ekscelencjo.
Konie ruszyły i młody człowiek znalazł się sam