Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/136

Ta strona została przepisana.

Granville widywał jedynie ukradkiem tę, którą nazywał swoją małą żoneczką. W tych chwilach, skradzionych czujnemu oku rodziny, zaledwie mogli wymienić parę słów, mijając się w kościele albo na ulicy. Najpiękniejsze ich dni to były te, kiedy, spotka wszy się na jakiejś wiejskiej zabawie, zwanej w Normadji asamblem, przyglądali się sobie ukradkiem. Podczas ostatnich wakacji, Granville widział dwa razy Anielę, a spuszczone oczy, smutna minka jego małej żoneczki kazały mu przypuszczać, że ona żyje pod uciskiem jakiegoś tajemnego despotyzmu.
Przybywszy o siódmej rano na stację pocztową, przy ulicy Notre-Dame-des-Victoires, młody adwokat znalazł na szczęście miejsce w extrapoczcie, która odjeżdżała w tej chwili do Caen. Nie bez głębokiego wzruszenia ujrzał wieże katedralne w Bayeux. Żadna nadzieja jego życia nie doznała jeszcze zawodu, serce jego rozkwitało pięknemi uczuciami, które ożywiają młodość. Po zbyt długiej uczcie powitalnej, z którą oczekiwał go ojciec i paru przyjaciół, niecierpliwy młodzieniec skierował się w stronę dobrze mu znanego domu przy ulicy Teinture. Serce biło mu mocno, kiedy ojciec, którego wciąż jeszcze nazywano w Bayeux hrabią de Granville, zapukał silnie do bramy, z której opadało łuskami zielone malowanie. Było około czwartej popołudniu. Młoda służąca we włóczkowym czepku pozdrowiła panów krótkim ukłonem i oznajmiła, że panie wrócą niebawem z nieszporów. Hrabia wraz z synem weszli do parterowej izby, która służyła za salon, a była podobna do rozmównicy klasztornej.