Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/137

Ta strona została przepisana.

Futrowanie z politurowanego orzecha zaciemniało ten pokój, w którym stało symetrycznie kilka wyściełanych krzeseł i staroświeckich foteli. Całą ozdobę kamiennego kominka stanowiło zielonkawe lustro, po którego obu stronach wyrastały kręte gałęzie owych staroświeckich świeczników, wyrabianych w epoce pokoju utrechckiego. Nawprost kominka młody Granville ujrzał olbrzymi krucyfiks z hebanu i kości słoniowej, za którym zatknięta była święcona palma. Trzy okna wychodziły na typowy prowincjonalny ogródek, o symetrycznych kwaterach oddzielonych szpalerami bukszpanu. Mimo to, było tam tak ciemno, że na ścianie nawprost okien zaledwie można było dojrzeć trzy kościelne obrazy, stworzone przez jakiś biegły pendzel i kupione z pewnością przez starego Bontemps w czasie Rewolucji. Stary Bontemps, piastujący wówczas godność naczelnika okręgu, nie zapominał nigdy o swoich interesach. Od starannie wywoskowanej posadzki aż do płóciennych firanek w zielone kraty, wszystko lśniło klasztorną czystością. Serce młodego człowieka ścisnęło się mimowoli w tej milczącej pustelni, w której żyła Aniela. Świetne salony paryskie oraz wir zabaw łatwo zatarły w jego pamięci obraz smutnych i cichych prowincjonalnych istnień: kontrast był tak gwałtowny, że Granville uczuł jakiś dreszcz. Opuścić wieczór u Combaceresa, gdzie życie płynęło tak szeroko, gdzie myśli szybowały tak górnie, gdzie chwała Cesarstwa odbijała się tak żywo, i spaść nagle w krąg tej ciasnoty, czyż to nie znaczyło dostać się z Włoch do Grenlandji?