żące do tej Kongregacji stały blisko chóru; hrabia wraz z synem skierowali się wtedy w tę stronę i przystanęli przy jednem z najsłabiej oświetlonych filarów, skąd mogli widzieć całą masę głów, podobnych do barwnej łąki, upstrzonej kwiatami. Naraz, o dwa kroki od młodego hrabiego de Granvillle, głos słodszy niż może być głos ludzkiej istoty, wzniósł się niby pierwszy słowik, który się ozwie po zimie. Mimo iż towarzyszyło mu tysiąc głosów kobiecych i dźwięk organów, głos ten poruszył jego nerwy tak, jakgdyby potrąciły je zbyt jaskrawe tony harmonijki.
Paryżanin odwrócił się i ujrzał młodą osobę z twarzą ukrytą pod szerokim kapeluszem z białej materji. Miał uczucie, że to tylko z niej płynie ta jasna melodja; mimo ciemnej merynosowej pelerynki, w którą była zatulona, zdawało mu się, że poznaje Anielę. Trącił ojca w ramię.
— Tak, to ona, rzekł hrabia spojrzawszy w kierunku wskazanym przez syna. Wskazał gestem bladą twarz starej, której oczy, silnie okolone czarną obwódką, dojrzały już przybyszów, mimo, że na pozór fałszywe jej spojrzenie nie opuściło książki do nabożeństwa. Aniela podniosła głowę w stronę ołtarza, jakgdyby wdechając przenikliwą woń kadzidła, którego kłęby dochodziły aż do niej. Przy tajemniczym blasku lampy, oświecającej nawę i kilku świec umocowanych przy filarach, młody człowiek ujrzał wówczas twarzyczkę, która osłabiła jego postanowienie. Kapelusik z białej mory okalał cudownie regularny owal twarzy; pod małą bródką z dołeczkiem zawiązana była
Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/142
Ta strona została przepisana.