Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/146

Ta strona została przepisana.

To też, w dniu wybranym na podpisanie nieszczęsnego kontraktu, pani Bontemps kazała uroczyście przysiąc zięciowi, że będzie szanował praktyki religijne córki, że jej zostawi zupełną swobodę sumienia, że jej pozwoli komunikować, chodzić do kościoła, do spowiedzi, tak często jak będzie chciała, i nie będzie jej krępował w wyborze spowiednika. W tej uroczystej chwili Aniela spoglądała na swego przyszłego z twarzą tak czystą i niewinną, że Granville nie zawahał się złożyć żądanej przysięgi. Uśmiech wykwitł na wargach księdza Fontanon, bladego człowieka, który władał sumieniami w tym domu. Lekkiem skinieniem głowy panna Bontemps przyrzekła ukochanemu nie nadużywać nigdy tej wolności. Co się tyczy starego hrabiego, ten pogwizdywał z cicha jakąś aryjkę.
Po kilku dniach wypełnionych uroczystościami weselnemi tak, jak się to odbywa na prowincji, młodzi państwo Granville udali się do Paryża, dokąd powołała młodego prawnika nominacja na stanowisko przy Sądzie apelacyjnym. Kiedy się mieli rozejrzeć za mieszkaniem, Aniela użyła wpływu, jakiego miesiąc miodowy użycza każdej kobiecie, aby namówić męża na wielki parterowy apartament na rogu ulicy Vieille-Rue-du-Temple i Neuve-Saint-François. Główną racją wyboru było to, że dom znajdował się o dwa kroki od ulicy d‘Orleans, gdzie był kościół, a sąsiadował z małą kapliczką przy ulicy św. Ludwika.
— Dobra gospodyni lubi mieć zapasy, odparł śmiejąc się mąż.
Aniela zwróciła mu słusznie uwagę, że dzielnica