Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/158

Ta strona została przepisana.

zdecydowanego, sztywnego. Niebawem owa udana słodycz, która go uwiodła, stała mu się wstrętna. Odgadł iż kiedyś, w razie jakiegoś nieszczęścia, te cienkie wargi mogłyby mu powiedzieć: „To dla twojego dobra, mój drogi“.
Twarz pani de Granville przybladła i nabrała wyrazu powagi, zabijającej wesołość u każdego, kto się do niej zbliżył. Czy ta zmiana spełniła się pod wpływem ascetycznych praktyk dewocji — która nie jest pobożnością, tak samo jak skąpstwo nie jest oszczędnością, — czy też było wytworem oschłości wrodzonej duszom bigotów? Trudno byłoby rozstrzygnąć. Piękność bez wyrazu jest może szalbierstwem. Niezmącony uśmiech, w jaki młoda kobieta oblekała twarz, ilekroć patrzała na męża, zdawał się u niej jezuicką formułą szczęścia, którą, w swojem mniemaniu, czyniła zadość wszystkim obowiązkom małżeństwa. Miłosierdzie jej raniło, jej piękność bez duszy zdawała się potwornością tym, co ją znali, najsłodsze jej słowo niecierpliwiło. Była posłuszna nie uczuciom, ale obowiązkom. Są wady, które u kobiety mogą ustąpić pod wpływem energicznej lekcji danej przez doświadczenie albo przez męża; ale nic nie zdoła zwalczyć tyranji fałszywych pojęć religijnych. Wiekuista szczęśliwość, przeciwważona na szali światowej przyjemności, tryumfuje nad wszystkiem i pozwala wszystko znieść. Czyż to nie jest ubóstwiony egoizm, ja sięgające poza grób? To też papież przegrał sprawę przed trybunałem nieomylnego kanonika i młodej dewotki. Nie mylić się nigdy, to