Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/176

Ta strona została przepisana.

wozem w nocy o którejkolwiek godzinie, widzę od jakiegoś czasu w oknie na trzeciem piętrze domu, z którego pan wychodzi, cień osoby, która, jak się zdaje, pracuje z heroiczną wytrwałością.
Tu przerwał, jakgdyby uczuł nagły ból. To poddasze, ciągnął, zainteresowało mnie tak, jak prawego obywatela paryskiego interesują postępy robót Palais-Royal.
— A więc, wykrzyknął żywo Horacy, mogę pana...
— Niech mi pan nic nie mówi, odparł Granville wpadając lekarzowi w słowo. Nie dałbym ani grosza, aby się dowiedzieć, czy cień, który się porusza na tych dziurawych firankach, jest cieniem mężczyzny czy kobiety; czy mieszkaniec tego poddasza jest szczęśliwy czy nie! Jeżeli mnie uderzyło, że nie widzę nikogo pracującego dziś w nocy, jeżeli przystanąłem, to jedynie dla tego, aby mieć przyjemność snucia domysłów równie mnogich jak niedorzecznych. Od dziesięciu lat, mój młody... Hrabia zawahał się chwilę, jakiego wyrażenia ma użyć, ale machnął ręką i wykrzyknął:
— Nie, nie chcę cię nazywać przyjacielem, nienawidzę wszystkiego, co ma jakieś podobieństwo do uczucia. Od dziewięciu lat tedy nie dziwię się, że starcy tak się lubują w hodowaniu kwiatów, w sadzeniu drzew. Życie nauczyło ich nie wierzyć w uczucia ludzi. Ja w ciągu kilku dni stałem się starcem. Chcę już tylko kochać zwierzęta, które nie rozumieją, rośli-