Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/33

Ta strona została przepisana.

— Pan jest tedy przyjacielem mego męża? spytała młoda kobieta.
— Na śmierć i życie, odparł Pac, któremu hrabia odpowiedział najczulszym uśmiechem, wypuszczając ostatni kłąb dymu.
— Więc czemu pan nie jada razem z nami? Czemu pan nie był z nami we Włoszech i Szwajcarji? Czemu pan się tu chowa tak, że panu nie mogę nigdy podziękować za usługi, jakie pan nam stale oddaje? rzekła młoda hrabina żywo, ale bez najmniejszego wzruszenia.
Wyczuwała w Pacu jakąś dobrowolną służalczość, a ta myśl nie była wolna od lekceważenia. Był to dla niej coś niby sekretarz niby intendent, ani zupełnie sekretarz ani zupełnie intendent, jakiś ubogi krewny, natrętny przyjaciel.
— Dlatego, pani, odparł dosyć swobodnie, że niema mi za co dziękować: jestem przyjacielem Adama, i sprawia mi przyjemność zajmować się jego domem.
— Czy i stać także sprawia ci przyjemność? rzekł Adam.
Pac usiadł na fotelu blisko drzwi.
— Przypominam sobie, że pana widziałam na moim ślubie, i parę razy w dziedzińcu, rzekła młoda kobieta. Ale dlaczego pan się stawia w tej podrzędnej roli, pan, przyjaciel Adama?
— Opinja Paryża jest mi zupełnie obojętna, odparł. Żyję dla siebie, lub, jeżeli pani pozwoli, dla was obojga.