Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/35

Ta strona została przepisana.

łem przy tem. Ten dowód odwagi podniecił mnie: — Chodźmy go odbić! mówię do ułanów. Szarżujemy na baterję, i odbijamy Paca w siedem koni. Ruszyło nas dwudziestu, wróciło ośmiu, licząc już i Paca. Skoro Warszawę sprzedano, trzeba było myśleć, jak umknąć Moskalom. Osobliwym trafem, obaj z Pacem znaleźliśmy się o tej samej godzinie, w tem samem miejscu, po drugiej stronie Wisły. Ujrzałem jak tego biednego kapitana pochwycili Prusacy, którzy służyli w tej potrzebie Moskalom za psy gończe. Kiedy się wyłowiło kogoś ze Styksu, człowiek się doń przywiązuje. To nowe niebezpieczeństwo Paca tak mnie zmartwiło, że dałem się wziąć wraz z nim, aby mu być pomocą. Dwaj ludzie mogą się ocalić tam, gdzie jeden zginie. Dzięki memu nazwisku oraz jakiemuś pokrewieństwu z tymi, od których zależał nasz los, — byliśmy bowiem w rękach Prusaków — przymknięto oczy na moją ucieczkę. Podałem mego drogiego kapitana za prostego żołnierza bez znaczenia, za mego domownika, i tak dostaliśmy się do Gdańska. Wpakowaliśmy się na statek holenderski jadący do Londynu, i dobiliśmy tam w dwa miesiące później. Moja matka była w Anglji chora i oczekiwała mnie: pielęgnowaliśmy ją z Pacem aż do śmierci, którą przyśpieszyła katastrofa powstania. Opuszczając Londyn, zabrałem Paca do Francji. W podobnych nieszczęściach dwaj ludzie stają się jak bracia. Skoro się znalazłem w Paryżu, w dwudziestym drugim roku życia, z sześćdziesięcioma z górą tysiącami franków renty, nie licząc resztek sumy uzyskanej z obra-