Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/36

Ta strona została przepisana.

zów rodzinnych i djamentów sprzedanych przez matkę, chciałem zapewnić Pacowi los, zanim się rzucę w wir paryski. Widziałem smutek w oczach kapitana, niekiedy kręciły się w jego oczach powściągane łzy. Miałem sposobność ocenić jego duszę, jest z gruntu szlachetna, wielka, zacna. Może cierpiał, że jest przykuty dobrodziejstwami do człowieka młodszego odeń o lat sześć, nie mogąc mu się wypłacić. Byłem młody, lekkomyślny, mogłem stracić wszystko w grze, dać się omotać jakiej Paryżance, mogliśmy się któregoś dnia rozejść z Pacem. Mimo iż miałem zamiar zabezpieczyć wszystkie jego potrzeby, mogłem bardzo łatwo zapomnieć o tem, albo nie być w stanie wypłacić mu pensji. Wreszcie, mój aniele, chciałem mu oszczędzić przykrości, wstydu proszenia mnie o pieniądze, lub też szukania napróżno swego towarzysza w krytycznym dniu. Dunque, pewnego rana, po śniadaniu, kiedyśmy obaj palili rozparci w krzesłach przy kominku, wówczas, napiekłszy się sporo raków, nakołowawszy się srodze (przyczem on mi się przyglądał z niepokojem), podałem mu oblig na dwa tysiące czterysta franków renty na okaziciela...
Klementyna podniosła się, usiadła na kolanach Adama, okoliła mu szyję ramionami, ucałowała go w czoło i rzekła:
— Skarbie drogi, jak to ładnie! I cóż zrobił Pac?
— Tadeusz, odparł hrabia, zbladł, nie rzekł nic...