Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/37

Ta strona została przepisana.

— A, nazywa się Tadeusz?
— Tak, Tadeusz złożył papier, oddał mi go, i rzekł: „Myślałem, Adamie, że jesteśmy związani na śmierć i życie, i że się nie rozstaniemy nigdy. Zatem już nie chcesz mnie? — Och, rzekłem, skoro tak, Tadeuszu, nie mówmy już o tem. Gdy ja się zrujnuję, i ty zostaniesz bez grosza.
— Nie posiadasz, rzekł, na tyle majątku, aby żyć jak przystało Łagińskiemu; czyż nie trzeba ci tedy przyjaciela, któryby się zajmował twojemi sprawami, który byłby niby ojciec i brat, zaufany powiernik?“ Mówiąc te słowa, moje drogie dziecko, Pac był zupełnie spokojny, ale w głosie jego było coś, co pokrywało macierzyńskie wzruszenie; była to istna wdzięczność Araba, przywiązanie psa, przyjaźń dzikiego, bez popisu ale wciąż gotowa. Na honor, objąłem go tak jak my Polacy się obejmujemy i ucałowałem w same usta: — Zatem na śmierć i życie, dobrze! Wszystko co mam należy do ciebie, i rób jak uważasz. To on wynalazł mi ten pałacyk, prawie za bezcen. Sprzedał moją rentę kiedy stała wysoko, odkupił ją kiedy stała nisko, i spłaciliśmy cenę tej budy różnicą. Zna się świetnie na koniach i handluje niemi tak sprytnie, że stajnia nie kosztuje mnie prawie nic, a mam najpiękniejsze konie, najładniejsze zaprzęgi w Paryżu. Nasza służba, wybrani przez niego dzielni polscy żołnierze, poszliby za nas w ogień. Uchodziłem za człowieka który się rujnuje, a Pac prowadzi mój dom tak porządnie i oszczędnie, że załatał moje klęski karciane, szaleństwa młodości. Tadeusz