Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/38

Ta strona została przepisana.

jest sprytny jak dwóch Genueńczyków, chciwy na zysk jak polski żyd, przewidujący jak dobra gospodyni. Kiedy byłem kawalerem, nigdy nie mogłem go nakłonić, aby żył tak jak ja. Czasami trzeba było przemocą wyciągać go do teatru kiedy miałem iść sam, lub też na obiad, który dawałem w restauracji wesołym kompanom. Nie lubi światowego życia.
— A co lubi? spytała Klementyna.
— Kocha Polskę, płacze po niej. Jedyna jego rozrzutność to były zasiłki, posyłane raczej w mojem niż w swojem imieniu naszym biednym wygnańcom.
— Ależ ja czuję, że ja serdecznie polubię tego chłopca, rzekła hrabina, wydaje mi się prosty jak wszystko co naprawdę wielkie.
— Wszystkie ładne rzeczy które tu zastałaś, ciągnął Adam, który z najszlachetniejszą ufnością wychwalał swego przyjaciela, to Pac wyszperał, kupił je na licytacjach albo okazyjnie. Och! on jest bardziej szczwany od wszystkich kupców. Kiedy go ujrzysz w dziedzińcu jak zaciera ręce, możesz być pewna, że zamienił dobrego konia na lepszego. Żyje mną, jego szczęście to widzieć mnie wykwintnie ubranym, w ślicznym powoziku. Obowiązki, które sam sobie nałożył, spełnia bez rozgłosu, bez emfazy. Jednego wieczora przegrałem dwadzieścia tysięcy franków w wista. „Co powie Pac?“ powiadałem sobie wracając. Pac wręczył mi je, nie bez westchnienia, ale nie skarcił mnie nawet wzrokiem. To westchnienie bardziej mnie opamiętało niż wszystkie pe-